środa, 11 czerwca 2014

Dzięki bogom za długi wdzięczności, odslona trzecia

Bardzo, bardzo zaawansowani i wierni Czytelnicy bloga Królowej Matki pamiętają być może wpis i szalik, który zaczęłam robić, a potem zabrakło mi włóczki.


Włóczki, jak się okazało, zabrakło wszędzie, niewykluczone, że w całej Polsce (za granicą nie sprawdzałam), więc - chcąc nie chcąc - dokupiłam włóczkę tej samej grubości i w jednym z odcieni występujących w melanżu, sprułam (szlochając) 1/3 tego, co już zrobiłam i wykonałam środek szala w jednym odcieniu, wskutek czego szal przybrał następujące oblicze



a zimą niejednokrotnie może nie dosłownie uratował mi życie, ale z pewnością bardzo je ułatwił, jest bowiem obszerny, dłuuuugi, szeroki i bardzo, ale to bardzo ciepły.

Został też zauważony przez jedną z moich Ukochanych Przyjaciółek, wielbicielkę szalików, a jak wielbicielka szalików, która posiada ich pokaźną kolekcję (i to nie byle jakie szaliki ma w tej kolekcji, a jakże!) w ogóle zauważa szal i wyraża dla niego uznanie, to jedyne, co można zrobić to zaproponować jej zrobienie takiego. Zwłaszcza, że jest to Przyjaciółka, która rozwydrza moje dzieci obdarowując je - z okazji i bez okazji - prezentami, mnie też obdarza oraz wozi do Sąsiedniego Grodu do lekarzy na kontrole, i oczywiście nie chce słyszeć nie tylko o jakiejś rekompensacie, ale nawet o szczególnie wylewnych podziękowaniach.

Więc taki szalik to jest absolutne minimum!

Przyjaciółka wybrała kolory, ja przeanalizowałam dostępne na rynku włóczki, i porobiłam proponowane zestawy, jeden z zestawów został przyklepany przez przyszłą Wlaścicielkę i już można było zacząć robić to:




Czysta żywa wełna może nie pasować w tej chwili do szalejącej za oknami aury, ale, cóż.

W końcu kiedyś zacznie :).