Pomysł mi się nadzwyczajnie spodobał, zwłaszcza, że jeden z moich Potomków to urodzony, zamartwiający się wszystkim, niezbędnie potrzebujący Worry Eatera malkontent, ale od razu wiedziałam, że wszywanie zamka mnie przerośnie.
Pomysł jednak, raz zasiany, rósł i ewoluował, aż wreszcie, taki wyewoluowany, wydał owoce.
Moje Worry Eatery przyjęły postać tub, w środku usztywnionych filcem, na zewnątrz obszydełkowanych, a przeznaczonych do przechowywania różności, czy to ołówków, czy to cukierków, czy klocków Lego, na które pojemników w Domu w Dziczy wciąż jest za mało.
Potfórr Potomka Młodszego:
Potfórr Potomka Starszego:
Ponieważ istniało ryzyko, że Pojemniki Na Różności, wykorzystywane bez przerwy, rozpadłyby się po tygodniu wpychania im w gardziele rąk aż po łokieć w celu wydobycia tego ostatniego, najostatniejszego cukierka/ klocka Lego kryjącego się w jego wnętrzu, dół każdego Potforra jest klapką, którą można otworzyć i tego cukierka wytrząsnąć (copyrights pomysłu by Pan Małżonek). Tym samym Potforry "robią kupkę", jak natychmiast, chichocząc patologicznie i robiąc głupie miny orzekły Potomki, wzdech.
Ale czym będą tę kupkę robić pozostaje zagadką, bo żaden z Potomków jeszcze nie zdecydował, jakie będzie przeznaczenie Potforrów.
Może nawet zostaną Worry Eaterami, kto wie :).
Cudowne Potfrki, A ta kupka chyba najlepsza. Szkoda że moje potomstwo już takie duże :-( Świetna modyfikacja oryginalnego pomysłu i super wykonanie :-)
OdpowiedzUsuńNo co ty, ja już dostawałam komentarze od jak najbardziej dorosłych, że chcieliby takie mieć, wiek nie jest żadną przeszkodą :)!
UsuńAle fajne! :)
OdpowiedzUsuńDzięki :).
UsuńWspaniałe Potforki :-) napatrzeć się na nie nie mogę... są doskonałe!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
No, wyszły lepiej, niz przypuszczałam, robiąc je :). Sama jestem zaskoczona :)))).
UsuńJeśli taki Worry Eater działa, to ja poproszę wersję wielkości samochodu. Z przyczepką.
OdpowiedzUsuńPotomki sprawdzą, czy działa, ja dam znać, jeśli tak :).
UsuńBardzo potForne te potworki. :) Niech Królowa uzna to za komplement: znaczy, że są wielce udane; odstraszają.
OdpowiedzUsuńNie znałam tej instytucji (osadźmy się dobrze na gruncie polszczyzny) zjadaczy zmartwień; wielka szkoda, że nie znałam, tyle razy by mi się przydała.
Jedno tylko mnie zastanawia... skoro pożerają zmartwienia, a potem je wykupkują, to czy te zmartwienia są już mniejsze, mamy do nich większy dystans, są przetworzone, więc mniej szkodliwe?
Nic straconego - dorośli też mają zmartwienia, nie tylko dzieci, więc sprawię sobie takiego, tylko mój może nie będzie wykupkywał ich :)) Chociaż - jak powyżej - wykupkowanie działa z pewnością również.
Z tego co wiem oryginalny Pożeracz Smutków nie mial klapki w tyłeczku :). Klapkę Potforrów wymyślił Pan Małżonek powodowany wizją, co by z nich zostało po tygodnu wydzierania im z gardzieli zawartosci.
UsuńNo i Potforry to nie sa klasyczne Pożeracze Smutków.
Co nie znaczy, że w przypadku klasycznych Pożeraczy przetrawienie i wykupkanie problemów by nie pomogło :).
Wiem, wiem. Obejrzałam w sieci - te z klapką dolną to ewidentnie wynalazek Pana Małżonka (pisała Królowa w poście...hihihi, nie w wielkim poście, ale jednak w Wielkim Poście).
OdpowiedzUsuńJa też obstawiam, że wykupkanie smutku pomoże w jego przetworzeniu, pomniejszeniu :) chociaż swojemu pożeraczowi smutków nie muszę robić tej klapki :) dużych zmartwień nie będę potworkom wpychać w gardziel.
A jaki świetny prezent by to był podarować komuś takiego potworka :)