Lato minęło daaawno temu, nawet jesień już się chyli... no, może jeszcze się nie chyli, ale półmetek minęła, a i śniegiem zdążyła sypnąć, a tymczasem na blogu nie było jeszcze letniego kocyka temperaturowego i lada chwila wszyscy dwaj Czytelnicy tego bloga dojdą do wniosku, że tego kocyka w ogóle nie ma.
A otóż jest, o, proszę bardzo:
Jak widać w letnim kocu postawiłam na żółcie, pomarańcze i czerwienie, im było cieplej, tym kocyk robił się czerwieńszy
i całkiem wyraźnie widać, że tegoroczne lato, odsądzane tu i ówdzie od czci i wiary, nie było wcale takie zimne, jak niektórzy chcą je pamiętać (najciemniejszy żółty to temperatury od 22 stopni, a najciemniejsza czerwień - powyżej 35 stopni Celsjusza).
Poza ty wszystko jak zawsze, skromna bordiurka, wciąganie dwóch milionów nitek, te rzeczy.
I już. Już można było dobyć skompletowaną włóczkę na kocyk jesienny i przystąpić do dziergania.
Co czynię wytrwale.
Przepiękny i taki radosny ten kocyk Aniu ;) Ale moje serce ukradły niebieskości i już nic tego nie zmieni;D
OdpowiedzUsuńDaj szansę jesiennemu, może uwiedzie cię jeszcze bardziej ;D.
Usuń