Z Kłębowiskiem to jest tak, że sobie jest.
Jest, usycha, posypuje się kurzem, a ja o nim CODZIENNIE myślę i planuję, że zaraz! natychmiast! jak tylko wrócę do domu/ dzieci pójdą spać i będę mogła siąść do komputera/ zrobię odpowiednie zdjęcia/ będzie weekend i będę miała więcej czasu/ będą ferie i będę miała więcej czasu/ będą wakacje i będę miała więcej czasu/ dostanę grypy i będę miała trochę czasu między kichaniem i smarkaniem (excusez) w chusteczkę/ cokolwiek - otóż w takich okolicznościach natychmiast siądę i uzupełnię, a mam o co uzupełniać.
Po czym nadchodzą te ferie, wakacje, weekend czy grypa, i nic. Mam setki ważniejszych zajęć, nie mam czasu albo (najczęściej) dopada mnie polatujący nad Domem w Dziczy nader często (a wręcz - rzekłabym - bez przerwy ostatnio, a przez "ostatnio" rozumiem "od trzech lat") duch "A po jaką cholerę?" czy też, by wyrazić się grzeczniej "wszystkotobezsensu" i Kłębowisko nadal pokrywa się kurzem, a góra nie uwiecznionych (a często nie mających szans na uwiecznienie, ponieważ podarowanych Teściowej, Przyjaciołom i Znajomym) robótek rośnie i też się pokrywa. Tym kurzem.
Co jakiś czas z permanentnego snu zimowego wyrywa mnie pytanie - najczęściej zadane przez jednego z tych trzech Czytelników, którzy tu z wzruszającą nadzieją zaglądają - o jakiś wzór czy inny schemat, i wtedy się budzę i popełniam wpis. I obiecuję sobie, że jak tylko wrócę do domu/ dzieci pójdą spać (i tak dalej, patrz wyżej) to ja natychmiast! zaraz! pouzupełniam i napiszę, i sfotografuję, i dotrzymam danej samej sobie obietnicy, że będę tu coś publikować raz w tygodniu.
Tym razem pytanie zadała coco.nut , a ja się obudziłam i publikuję. Coś, co zresztą nie ma ze wspomnianym pytaniem nic wspólnego, ale na pytanie odpowiem. Serio. W jednym z tych wpisów, co to je teraz NA PEWNO będę popełniać. Raz w tygodniu.
Ale na razie to. Zaległość jeszcze z zeszłego roku.
W zeszłym roku zrobiłam sweter, który czekał tylko zszycie.
I nawet się doczekał, ale w międzyczasie nadeszło lato, ciepłe, a sweter jest robiony z alpaki, w dodatku podwójną nitką, i jeszcze bardziej w dodatku ma golf.
Robiony jest z pasów dzierganych na drutach (banalnie nudnym ściegiem gładkim),
następnie połączonych szydełkiem,
a ponadto wymyślony został przeze mnie od a do zet, zaprojektowany, wydziergany, zszyty i noszony zimą, która nadeszła po tej poprzedniej zimie, a okazał się taki, jak trzeba - czyli otulający, cieplutki i oversize, tak, jak lubię.
A skoro już mówimy o robótkach wykonywanych nudnymi ściegami (oraz oversize) to taki też jest JEDYNY sweter wykonany przeze mnie dla moich dzieci.
Nie lubię dziergać dla dzieci (nie wykluczam, że jestem wyrodną matką), gdyż one tego raczej nie doceniają, a po drugie - migiem wyrastają i potem człowiekowi smutno, że dzieło jego rąk na sobie taki smyk miał na sobie trzy razy, potem sezon się skończył, a następny zastał smyka za dużego na dowolny sweter, choćby nie wiem, jak bardzo był on oversize rok wcześniej.
No i w pierwszej kwestii spotkało mnie zaskoczenie stulecia, gdyż Pompon Młodszy ideę noszenia swetra przyjął z entuzjazmem (i prawie natychmiast mamusine rękodzieło upaćkał keczupem, ale przedtem udało mi się cyknąć mu fotki).
Fotki zostały cyknięte telefonem, który przekłamał kolor - w rzeczywistości sweterek jest błękitny jak pogodne niebo i pasuje do ocząt Pompona Młodszego, który wygląda w nim jak aniołek. Którym naprawdę, ale to naprawdę nie jest.
Jak widać, sweter robiony jest gładkim - "rządek prawy, rządek lewy"- ściegiem i jego jedyna ozdoba to naszywane śnieżynki.
Naszywanie śnieżynek stanowiło jedyny element rozrywkowy przy produkcji dzieua, która poza tym była śmiertelnie nudna :).
Keczup w każdym razie udało się ślicznie sprać, Pompon Młodszy idzie zadawać szyku w swoich błękitach jutro w przedszkolu, a ja nie powiedziałam ostatniego słowa w kwestii błękitów tej zimy.
O czym będzie w jednym z tych postów, co to je NA PEWNO napiszę. Wkrótce.
Pilnujcie mnie (wszystkie trzy!) albo co.
Jest, usycha, posypuje się kurzem, a ja o nim CODZIENNIE myślę i planuję, że zaraz! natychmiast! jak tylko wrócę do domu/ dzieci pójdą spać i będę mogła siąść do komputera/ zrobię odpowiednie zdjęcia/ będzie weekend i będę miała więcej czasu/ będą ferie i będę miała więcej czasu/ będą wakacje i będę miała więcej czasu/ dostanę grypy i będę miała trochę czasu między kichaniem i smarkaniem (excusez) w chusteczkę/ cokolwiek - otóż w takich okolicznościach natychmiast siądę i uzupełnię, a mam o co uzupełniać.
Po czym nadchodzą te ferie, wakacje, weekend czy grypa, i nic. Mam setki ważniejszych zajęć, nie mam czasu albo (najczęściej) dopada mnie polatujący nad Domem w Dziczy nader często (a wręcz - rzekłabym - bez przerwy ostatnio, a przez "ostatnio" rozumiem "od trzech lat") duch "A po jaką cholerę?" czy też, by wyrazić się grzeczniej "wszystkotobezsensu" i Kłębowisko nadal pokrywa się kurzem, a góra nie uwiecznionych (a często nie mających szans na uwiecznienie, ponieważ podarowanych Teściowej, Przyjaciołom i Znajomym) robótek rośnie i też się pokrywa. Tym kurzem.
Co jakiś czas z permanentnego snu zimowego wyrywa mnie pytanie - najczęściej zadane przez jednego z tych trzech Czytelników, którzy tu z wzruszającą nadzieją zaglądają - o jakiś wzór czy inny schemat, i wtedy się budzę i popełniam wpis. I obiecuję sobie, że jak tylko wrócę do domu/ dzieci pójdą spać (i tak dalej, patrz wyżej) to ja natychmiast! zaraz! pouzupełniam i napiszę, i sfotografuję, i dotrzymam danej samej sobie obietnicy, że będę tu coś publikować raz w tygodniu.
Tym razem pytanie zadała coco.nut , a ja się obudziłam i publikuję. Coś, co zresztą nie ma ze wspomnianym pytaniem nic wspólnego, ale na pytanie odpowiem. Serio. W jednym z tych wpisów, co to je teraz NA PEWNO będę popełniać. Raz w tygodniu.
Ale na razie to. Zaległość jeszcze z zeszłego roku.
W zeszłym roku zrobiłam sweter, który czekał tylko zszycie.
I nawet się doczekał, ale w międzyczasie nadeszło lato, ciepłe, a sweter jest robiony z alpaki, w dodatku podwójną nitką, i jeszcze bardziej w dodatku ma golf.
Robiony jest z pasów dzierganych na drutach (banalnie nudnym ściegiem gładkim),
następnie połączonych szydełkiem,
a ponadto wymyślony został przeze mnie od a do zet, zaprojektowany, wydziergany, zszyty i noszony zimą, która nadeszła po tej poprzedniej zimie, a okazał się taki, jak trzeba - czyli otulający, cieplutki i oversize, tak, jak lubię.
A skoro już mówimy o robótkach wykonywanych nudnymi ściegami (oraz oversize) to taki też jest JEDYNY sweter wykonany przeze mnie dla moich dzieci.
Nie lubię dziergać dla dzieci (nie wykluczam, że jestem wyrodną matką), gdyż one tego raczej nie doceniają, a po drugie - migiem wyrastają i potem człowiekowi smutno, że dzieło jego rąk na sobie taki smyk miał na sobie trzy razy, potem sezon się skończył, a następny zastał smyka za dużego na dowolny sweter, choćby nie wiem, jak bardzo był on oversize rok wcześniej.
No i w pierwszej kwestii spotkało mnie zaskoczenie stulecia, gdyż Pompon Młodszy ideę noszenia swetra przyjął z entuzjazmem (i prawie natychmiast mamusine rękodzieło upaćkał keczupem, ale przedtem udało mi się cyknąć mu fotki).
Fotki zostały cyknięte telefonem, który przekłamał kolor - w rzeczywistości sweterek jest błękitny jak pogodne niebo i pasuje do ocząt Pompona Młodszego, który wygląda w nim jak aniołek. Którym naprawdę, ale to naprawdę nie jest.
Jak widać, sweter robiony jest gładkim - "rządek prawy, rządek lewy"- ściegiem i jego jedyna ozdoba to naszywane śnieżynki.
Naszywanie śnieżynek stanowiło jedyny element rozrywkowy przy produkcji dzieua, która poza tym była śmiertelnie nudna :).
Keczup w każdym razie udało się ślicznie sprać, Pompon Młodszy idzie zadawać szyku w swoich błękitach jutro w przedszkolu, a ja nie powiedziałam ostatniego słowa w kwestii błękitów tej zimy.
O czym będzie w jednym z tych postów, co to je NA PEWNO napiszę. Wkrótce.
Pilnujcie mnie (wszystkie trzy!) albo co.
Przypilnujemy. (groźnie)
OdpowiedzUsuńA ja też nie robię dla dzieci. Z powodów takich samych. No, czapki tak, ale czapki to oni lubią ode mnie.
A ja teraz robię konika w kolorach energetycznych, takiego o http://www.ravelry.com/patterns/library/fatty-lumpkin-the-brave-african-flower-pony-crochet-pattern Chwilowo konik ma postać kupki pentagonów, które kurzą się na stole - bo wszak muszą być pod ręką - ale ja to zrobię, o.
Zaraz po następnym wpisie ;-) Czuj się wyzwana.
Ja z tych pentagonów robię kotka. Od, ekhm, dwóch lat...
UsuńCzuję się wyzwana. I dopilnowana :).
Matko Z Dziczy, w swoim długim życiu popełniłam swetrów dla dzieci co najmniej setki. Moje chodzili, wyjścia raczej nie mieli z powodu permanentnego braku środków, a swetry można przerabiać w nieskończoność. Cudze dzieci tez chodzily. Potem to z zarzuciłam, nie robótki, ale swetry. Teraz juz mocno dorośli wyzebruja u mnie przynajmniej dwa-trzy rocznie. I mam robic tak, żeby było widać, że ręcznie, czyli nierówno. Staram się ;-)
UsuńMożliwe, że jestem ta czwarta. Dawnymi czasy babcia nauczyła mnie szydełkować i robić na drutach. Bardzo to lubiłam. Od lat nie miałam już drutów w ręku. W niemym podziwie patrzę na perełki Twojego talentu Aniu. Pokazałaś tu kilka takich cudeniek, dla których gotowa bym była specjalną gablotkę w domu ustawić;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Niestety, moje rzeczy nadają się głównie do gablotek (zakurzonych...), bo niewiele z nich jest użytkowych :).
UsuńNo, cztery osoby to już spora grupa :D!
(pilnuje i patrzy znacząco znad okularów)
OdpowiedzUsuń(dyscyplinuje się)
UsuńTo ja jestem czwarta, poproszę coś na temat tych indyjskich słoników... :)
OdpowiedzUsuńIndyjskie sloniki czekaja na swoja kolej, planowane są na (liczy na palcach) czwarty wpis. Ale może zrobią "skok na kasę" i pojawią się szybciej :).
UsuńNumer 5 się zgłasza, Królowo. Zdarza mi się coś wydziergać szydełkiem dla dzieci (najczęściej czapki którym potem dodaję rządki :) A gdy pruć mi się już nie chce i przerabiać, przekazuję dalej w obieg.
OdpowiedzUsuńCzapki robione przeze mnie NIEODMIENNIE spadają dzieciom na nosy (i co ja się dziwię, że dzieci nie lubią, jak im cos robię!), tak więc podziwiam :).
UsuńCzuję się doceniona, aczkolwiek ostania czapka tez spada Biedronce na nos ;) i pewnie długo nie będę musiała dorabiać nowych rządków. Wczesniej zapomniałam napisać okrzyk wspaniałości na temat swetrów - są piękne.
UsuńSweterek pieści oczy kolorami ale bez modelki w środku NIE LICZY SIĘ!
OdpowiedzUsuńI szacun dla Pompona. Tylko jedno z moich dzieci dałoby się nakłonić do włożenia ręcznie sztrykowanego swetra. Dla reszty to nieznośna, okrutna tortura.
Ojtam, ojtam. To o tej modelce :).
UsuńNo wlasnie. To o Pomponie. Jest jedyny w mojej gromadce. Sama rozumiesz.
Numer sześc się zgłasza :) Zaglądam tu regularnie i często pokazuję działa Królowej Matki moje Mamie, zachęcając ją do produkcji podobnych wspaniałości.
OdpowiedzUsuńTo chyba nie za często pokazujesz je mamie, zważywszy moją częstotliwośc pisania ;).
UsuńAle się poprawię.
Chyba ;).
Wlasnie dziergam sweter dla mojej corki - trzy panele warkoczy z cienkiej wloczki - i zastanawiam sie co mna powodowalo, kiedy zaczynalam, bo z pewnoscia nie rozsadek.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony sweterki dla dzieci moga byc fajne bo robi sie je dosc szybko. (No chyba ze w napadzie pomrocznosci jasnej zdecydujesz sie na sweter w warkocze z cienkiej wloczki - ale przynajmniej nienudno wtedy).
Z trzeciej strony juz zapomnialam, ze warkocze to taka radosc w dzierganiu jest. Ach ta inzynieria i precyzja, moje matematyczne serce sie raduje. Moze sie w koncu odwaze na St Brigid, bo to taki moj Graal drutowy. Takie dzieciece projekty sa dobre na rozped i oswojenie sie z technika tez.
A te swetry sa swietne! Zazdroszcze i tego z alpaki i tego w sniezynki, ja ci zreszta sniezynek zazdroszcze najbardziej i tych szydelkowych i haftowanych. Przez ciebie w koncu sprobuje - moze nawet haftu krzyzykowego sprobuje! (powiedziala i schowala sie w kacie przerazona wlasna brawura)
Żadne tam "dzieua" to są DZIEŁA!Jedyne i niepowtarzalne! I pierwszy sweter mi się podoba ,a i wersji xxxl drugiego też bym chętnie pochodziła.
OdpowiedzUsuńWolę robić na drutach,bo wtedy mogę czytać książkę albo film oglądać.
Przy szydełku tak nie umiem...
Uboga Staruszka
PS.I kupiłam sobie na wyprzedaży, po świętach styropianowe bombki,w kilku rozmiarach,także ten,może do świąt kolejnych się wyrobię...I bardzo mi się podobały bombki z poprzedniej notatki...
No popatrz, tak mnie tknęło coś dzisiaj, żeby zajrzeć i sprawdzić - i jest nowy wpis! Co prawda na razie nie w tym najbardziej mnie interesującym w chwili obecnej temacie kocykowym, ale sweterek na drutach łączony szydełkiem wywołał u mnie opad szczęki (z podziwu). Potwornie zazdraszczam ci pomysłowości!
OdpowiedzUsuńEj, ja też tu zaglądam ;-). Dzięki Tobie odważyłam się chwycić szydełko i zrobić pierwszy kwadrat. Mistrzynią nigdy nie będę, ale i tak trwam w podziwie dla własnej osoby dłubiącej kwadraty większe i mniejsze.Twój sweterek wygląda przyjemnie otulająco, a śnieżynkowy przypomniał mi czasy jak odziewałam dziecko własne i kilkoro cudzych. Ale były to czasy braków wszelakich i ręcznie robiony sweterek dla dziecka był przedmiotem nader pożądanym.
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia ze stryszku.
Skoro "wszystkie trzy", to pewnie jam nie wzięta pod uwagę... chlip, chlip. Bo nie proszę o wzory, tylko co jakiś czas pokrzykuję "sfotografuj swoje dzieła, najlepiej ze sobą w środku", "wrzuć fotki chociaż czegoś wykonanego przed laty". Ale dziś jestem zaspokojona - po tygodniu pracy weszłam, a tu takie odkrycie :))) Gracias, Guapa! (wiem, co mówię).
OdpowiedzUsuńNoemi
PS a o wzorki nie dopytuję, by Ci nie dowalać poczucia winy...ale jeśli to okazuje się dla Ciebie lepszą motywacją niż moje żebractwo o publikacje - to chyba zacznę jeszcze błagać o schematy i wzorki :))))
Aaaaa, wykasowałam sobie kawałeczek tekstu niechcący, to wklejam go tu:
OdpowiedzUsuńPomysł sweterka wykonanego mieszaną techniką - super!!
Kolorki moje!!!
Noemi
(chrząka znacząco, unosząc brwi i pukając w kalendarz)
OdpowiedzUsuń