Chusty weszły w zakres moich rękodzielniczych zainteresowań z powodu włóczek zwanych "cukiereczkami" - obłędnie kolorowych, dużych motków, niestety, równie obłędnie drogich.
W związku z ich ceną oraz moimi zasobami finansowymi dzierganie z cukiereczków wchodziło w rachubę w trzech przypadkach:
- gdy dziergałam chustę na prezent
- gdy dostałam włóczkę w prezencie
oraz
- gdy dziergałam na zamówienie.
Pierwsze dwie chusty (a w zasadzie chusta i szal) to były prezenty i trochę na fali poświątecznej energii wykonałam trzecią rzecz, podobną zresztą do wydzierganej dla mojej teściowej na święta chustę zieloną,
troszkę większą i jaśniejszą na brzegach, co oczywiście jest kwestią ułożenia nici w motku.
Prawie natychmiast po jej skończeniu zaczęłam przerabiać na chustę prezent świąteczny.
"Cukiereczki", oprócz bajecznych połączeń i przejść kolorystycznych mają też bajeczne nazwy, acz muszę wyznać, że zazwyczaj sama nadawałam im imiona. Poza tą różowo-fioletową właśnie.
Ten kolor nazywa się "Rahatłukum" i to jest idealnie trafna nazwa! Nie mogłabym wymyślić lepszej. Przez cały czas w trakcie pracy miałam wrażenie, że czuję słodycz, a wokół mnie unosi się subtelna woń wody różanej :).
Kolejna chusta z powodu podobnie olfaktorycznych doznań zyskała miano "Lody waniliowe z sokiem malinowym".
Wrażenie zapachu malin i wanilii było wręcz namacalne, i także dzięki niemu praca była przyjemna (bo dodać należy, że dzierganie z "cukiereczków" jest po prostu miłe dla rąk).
I w końcu chusta ostatnia (na dziś). Nazwałam ją sobie "W jagodowym lesie", bo przypominała mi pola jagodzisk na Mazurach, na których w pochmurne dni zrywałam jagody, obsypujące krzewiny w takiej obfitości, że wydawały się one fioletowe, nie zielone.
Jest to jedyna chusta z tu przedstawionych, która ma już swoją Właścicielkę.
Mam nadzieję, że zadowoloną :).
W związku z ich ceną oraz moimi zasobami finansowymi dzierganie z cukiereczków wchodziło w rachubę w trzech przypadkach:
- gdy dziergałam chustę na prezent
- gdy dostałam włóczkę w prezencie
oraz
- gdy dziergałam na zamówienie.
Pierwsze dwie chusty (a w zasadzie chusta i szal) to były prezenty i trochę na fali poświątecznej energii wykonałam trzecią rzecz, podobną zresztą do wydzierganej dla mojej teściowej na święta chustę zieloną,
troszkę większą i jaśniejszą na brzegach, co oczywiście jest kwestią ułożenia nici w motku.
Prawie natychmiast po jej skończeniu zaczęłam przerabiać na chustę prezent świąteczny.
"Cukiereczki", oprócz bajecznych połączeń i przejść kolorystycznych mają też bajeczne nazwy, acz muszę wyznać, że zazwyczaj sama nadawałam im imiona. Poza tą różowo-fioletową właśnie.
Ten kolor nazywa się "Rahatłukum" i to jest idealnie trafna nazwa! Nie mogłabym wymyślić lepszej. Przez cały czas w trakcie pracy miałam wrażenie, że czuję słodycz, a wokół mnie unosi się subtelna woń wody różanej :).
Kolejna chusta z powodu podobnie olfaktorycznych doznań zyskała miano "Lody waniliowe z sokiem malinowym".
Wrażenie zapachu malin i wanilii było wręcz namacalne, i także dzięki niemu praca była przyjemna (bo dodać należy, że dzierganie z "cukiereczków" jest po prostu miłe dla rąk).
I w końcu chusta ostatnia (na dziś). Nazwałam ją sobie "W jagodowym lesie", bo przypominała mi pola jagodzisk na Mazurach, na których w pochmurne dni zrywałam jagody, obsypujące krzewiny w takiej obfitości, że wydawały się one fioletowe, nie zielone.
Jest to jedyna chusta z tu przedstawionych, która ma już swoją Właścicielkę.
Mam nadzieję, że zadowoloną :).
Gdybyś mi je wszystkie położyła i kazała jedną wybrać, zapłakałabym ;)
OdpowiedzUsuńZaszło coś podobnego podczas wybierania tej jednej, co pojechała do Portugalii :D.
UsuńTe włóczki są obłędnie piękne ! Z takiej zielonej też zrobiłam sobie chustę, jest zblokowana :))
OdpowiedzUsuńMyśle nad kupnem innych kolorów tych włóczek *
Tak, poza ceną ich największą wadą jest uzależnienie, jakie generują :).
UsuńMasz, Waćpani, przemiłą pracę, szlachetny zawód: i upiększasz, i masz z tego przyjemność olfatyczną i dotykową. Rzucę chyba mój zawód i przejdę do szeregów "rękoczynów".
OdpowiedzUsuńChusty - mniam, zwłaszcza te lody waniliowe, moje ulubione lody.
Noemi
Czy przez szlachetny zawód i przemiłą pracę rozumiesz ten, który pragnę porzucić :D?
UsuńChusta waniliowa na razie prowadzi w rankingach ;).
Hmmm, zapracowana jestem bardzo, ale chyba nie aż tak, bym wszystko pomyliła... Zawód "bodajbyś-cudze-dzieci..." zdawało mi się, że już porzuciłaś byłaś...i że uprawiasz szlachetny zawód rękodzieła... Nie jest tak?! Przebóg! Coś ze mną w takim razie nie tak.
UsuńNoemi
Maliny z wanilią faktycznie najsmaczniejsze. Mniam.
UsuńNoemi
Powiedziałabym raczej, że uznajesz rzecz zawieszoną chwilowo pod znakiem zapytania za pewnik :D. Rzeczywiście nie "robię" w oświacie drugi rok, ale na razie cały czas jestem na urlopie bezpłatnym z opcją, że, być może, będę musiała powrócić...
UsuńPrześliczne. <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :).
UsuńChusty cudne!
OdpowiedzUsuńZe względu na wzór i kolor najbardziej podoba mi się model "Lody waniliowe..."
sąsiadka z kl.c
Bardzo fajnie się ją też robiła, jest nietypowa na tle innych wzorów.
UsuńBaedzo ładne. Jak nazywała się ta włóczka?
OdpowiedzUsuńMonika
Zalezy, która, jest tam McLana, Schepjees Whirl i jeszcze jedna rzecz, której nazwy... chyba nawet nie znam. Dostałam kłębek bez etykiety.
Usuń