Mimo to narysowałam go, po powrocie do domu przerysowałam starannie na sztywną kartkę i wycięłam, robiąc szablonik, po czym skroiłam z resztek polarowych szalików i dresików, które pozostały w Domu w Dziczy po ataku koników (w tym także fryzyjskich ) na moją fantazję twórczą rok temu.
Do zaledwie skrojonych i wcale nie uszytych misiów ustawiła się natychmiast kolejka moich własnych dzieci, z racji starszeństwa oraz posiadania najtwardszych łokci współzawodnictwo wygrał Potomek Starszy, a zatem pierwszy miś, który się był urodził, poszedł w jego ręce.
Moim zdaniem nie powinien się był tak pchać, bo był to jednak, co by nie rzec, miś-prototyp, oczka mu się rozłaziły z noskiem i trzeba go był ze dwa razy przeprojektować...
... ale w końcu jakiś tam wyszedł, dorobił się szaliczka i łatek i poszedł w ręce Potomka Starszego, chociaż ten jest już PRAWIE nastolatkiem i obiektywnie lekceważy te wszystkie słodziaśne, dziecięce gadżety ;).
Potomek Młodszy na szczęście nastolatkiem nie jest, nawet prawie i może sobie pozwolić na nie lekceważenie słodziaśnych gadżetów, więc nie lekceważył, tylko zamówił sobie misia różowego. I smutnego.
Po czym worek z misiami się rozsypał, o czym będzie w kilku - co najmniej! - kolejnych wpisach.
Słodziaśne bez dwóch zdań! Jestem niezwykle ciekawa kolejnych :)
OdpowiedzUsuńJuż za chwileczkę, juz za momencik tu będą :)!
UsuńMisiaki-słodziaki są urocze, a mówię to ja, jakby nie było posiadaczka ponad 100 (stu słownie, żeby nie było wątpliwości) misiów ;-). Szycie wciąga !
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ze stryszku.
Masz sto misiów?! Zazdraszczam!
UsuńI rozumiem :).
No, ja się nie dziwię, że produkcja misiów ruszyła pełną parą, prototyp jest świetny, kojarzy mi się (misie;)) z Misiem Yogi (Yogim?) Ten uśmiech szczególnie;)
OdpowiedzUsuńMiś Yogi! Rzeczywiście, troche tak! Teraz, gdy o tym wspomniałaś, zauważam podobieństwo :).
UsuńNajlepsze te łatki na doopkach :-))
OdpowiedzUsuńMają licznych fanów :D.
Usuń:)))))
OdpowiedzUsuńi fanki.
Noemi
Fanki rządzo :D!
Usuń