Moje Potomki poza posiadaniem Mamusi, Tatusia, dwóch Babć i Dziadków oraz Cioć i Wujków pochodzenia naturalnego zasobne są również w Ciocie, można rzecz, honoris causa, Ciocie przez zasiedzenie, Ciocie zaadoptowane, które rozpieszczają Potomki zdecydowanie ponad miarę, śląc im, na ten przykład, prezenty.
Potomki prezenty przyjmują otwartym sercem, po czym zapominają za nie podziękować, co prowokuje u ich Matki smętne rozmyślania na temat tego, co też ona wychowała za niewdzięczne stworzenia oraz wewnętrzną potrzebę, by się Ciociom samej odwdzięczać. W związku z tym zapamiętuje przeróżne uwagi, które się Ciociom wyrywają w kwestii podobania się jej rękodzieła (no bo jak inaczej miałabym się odwdzięczać, jak nie rękodziełem?), po czym produkuje i uszczęśliwia Ciocie, niektóre z zaskoczenia, niektóre nie (ale za to wszystkie muszą udawać zachwyt, aha! ;)).
Jakiś czas temu jedna z Cioć wyraziła zachwyt spódnicą bambusową mojej produkcji i orzekła, że bardzo chciałaby mieć szal w podobnym, zielonym kolorze. "Aha! - pomyślałam. - Szal!" i po ustaleniu kilku drobnych szczegółów z Ciocią zaczęłam szukać odpowiedniej włóczki, co okazało się zadziwiająco trudne, bo wszystko w odcieniu podobnej, wiosennej, ale nie nazbyt jaskrawej zieleni było
a) z niewłaściwych nici, na przykład bambusowych, czyli chłodzących, a szal miał być zimowy,
b) niewłaściwej grubości, na przykład 480 m na 10 deko, co oznacza, że nie wyszedłby z tego szal, tylko powiewna i półprzezroczysta chusta,
c) (ale to najrzadziej) w niewłaściwych, czy może raczej całkiem nieodpowiednich dla mnie cenach, na przykład 60 zł za motek, a zużyłam ich do zrobienia szala sześć i pół.
W końcu udało mi się jednak znaleźć coś w odpowiednim kolorze, grubości i cenie, i zaczęłam w listopadzie plątać nitki, z których ostatecznie powstało to:
Oczywiście widząc powyżej słowa "zaczęłam w listopadzie plątać nitki" słusznie się domyślasz, Luba Czytelniczko, że szal miał być gwiazdkowym prezentem, ekhm, ekhm.
Potem miał być prezentem już tylko zimowym (i, pomimo urazu na tle zimy wyniesionym z zeszłorocznych doświadczeń, nawet się trochę cieszyłam z tego, że leży śnieg i trzyma mróz).
Ale w końcu został prezentem wiosennym.
I pocieszam się tylko tym, że zima przecież wraca co roku, a szal przez następny rok chyba nie wyjdzie z mody :)...
Potomki prezenty przyjmują otwartym sercem, po czym zapominają za nie podziękować, co prowokuje u ich Matki smętne rozmyślania na temat tego, co też ona wychowała za niewdzięczne stworzenia oraz wewnętrzną potrzebę, by się Ciociom samej odwdzięczać. W związku z tym zapamiętuje przeróżne uwagi, które się Ciociom wyrywają w kwestii podobania się jej rękodzieła (no bo jak inaczej miałabym się odwdzięczać, jak nie rękodziełem?), po czym produkuje i uszczęśliwia Ciocie, niektóre z zaskoczenia, niektóre nie (ale za to wszystkie muszą udawać zachwyt, aha! ;)).
Jakiś czas temu jedna z Cioć wyraziła zachwyt spódnicą bambusową mojej produkcji i orzekła, że bardzo chciałaby mieć szal w podobnym, zielonym kolorze. "Aha! - pomyślałam. - Szal!" i po ustaleniu kilku drobnych szczegółów z Ciocią zaczęłam szukać odpowiedniej włóczki, co okazało się zadziwiająco trudne, bo wszystko w odcieniu podobnej, wiosennej, ale nie nazbyt jaskrawej zieleni było
a) z niewłaściwych nici, na przykład bambusowych, czyli chłodzących, a szal miał być zimowy,
b) niewłaściwej grubości, na przykład 480 m na 10 deko, co oznacza, że nie wyszedłby z tego szal, tylko powiewna i półprzezroczysta chusta,
c) (ale to najrzadziej) w niewłaściwych, czy może raczej całkiem nieodpowiednich dla mnie cenach, na przykład 60 zł za motek, a zużyłam ich do zrobienia szala sześć i pół.
W końcu udało mi się jednak znaleźć coś w odpowiednim kolorze, grubości i cenie, i zaczęłam w listopadzie plątać nitki, z których ostatecznie powstało to:
Oczywiście widząc powyżej słowa "zaczęłam w listopadzie plątać nitki" słusznie się domyślasz, Luba Czytelniczko, że szal miał być gwiazdkowym prezentem, ekhm, ekhm.
Potem miał być prezentem już tylko zimowym (i, pomimo urazu na tle zimy wyniesionym z zeszłorocznych doświadczeń, nawet się trochę cieszyłam z tego, że leży śnieg i trzyma mróz).
Ale w końcu został prezentem wiosennym.
I pocieszam się tylko tym, że zima przecież wraca co roku, a szal przez następny rok chyba nie wyjdzie z mody :)...