niedziela, 24 listopada 2013

Gwiezdny pył

Ponieważ święta zbliżają się całkiem na poważnie, i nikt już nie patrzy na mnie ze współczuciem, jakie należy się wariatce, która bawi się ozdobami świątecznymi w środku lata, w Domu w Dziczy Potomki przygotowały sobie warsztat pracy,


po czym poświęciły przedpołudnie na staranne i pracowite wykonywanie kartek świątecznych dla Przyjaciół i Rodziny (oraz na szkolny konkurs),




matka Potomków zaś, rzucając od czasu do czasu Macierzyńskim Okiem na swoją Gromadkę, zaopatrzyła się w szydełko i parę kilo włóczki, i przystąpiła do produkcji gwiazdeczek.


Ma bowiem taką skazę, że wszystko wokół niej mogłoby być w kształcie gwiazd, zdobione gwiazdami, migoczące jak gwiazdy (te białawe i czerwone obrębienia wokół gwiazdeczek migoczą, a zatem wszystko jest, jak być powinno),


(i dodatkowo pachnieć cynamonem, więc są to święta jak stworzone dla niej :)).


A że choinka w Domu w Dziczy w tym roku będzie czerwono-zielono-złota już chyba widać wyraźnie :).



czwartek, 14 listopada 2013

Sherlock (plus dodatki)

Pamiętasz, Drogi Czytelniku, moją pierwszą lalkę-chłopca? O, tego?


Wyprodukowałam ją dla małego Adasia, który od dawna już ją sobie użytkuje, zdjęcia jak zwykle wrzuciłam na bloga, nad zdjęciami pochyliła się z uwagą moja Koleżanka i, po przyjrzeniu się, zauważyła: "Słuchaj, on wygląda jak Sherlock! Tylko, że ryży! Ale jakby mu te włoski uczernić...".

Znając dobrze (no, wystarczająco dobrze) Koleżankę, a ponadto będąc bystrą z natury natychmiast się zorientowałam, że nie chodzi jej o starego, dobrego Sherlocka Holmesa w wersji, która opanowała umysły pokoleń za sprawą ilustracji Sidneya Pageta,


tylko o tego pana*


z tego serialu


i wyraziłam powątpiewanie.

Tylko włoski? A oczka, u lali okrągłe i czarne? A ten uśmiech od ucha do ucha? Eeeee, czy ja tam wiem... mi się nie wydaje...

Koleżanka, w końcu "sherlocked" nie od dziś, upierała się entuzjastycznie, że ależ no co! Żywcem! Oczka się zmieni kolorystycznie, płaszczyk doda, i będzie Sherlock jak malowanie, już ona to na pewno wie! Po czym zaczęła przygotowywać się do uczynienia Bambi Eyes, wobec których jestem bezradna :), więc szybko uznałam, ze challenge accepted i przystąpiłam do przygotowań.

Musiałoby jednakże trafić na kogoś innego, żeby te przygotowania przyjęły formę: "bierzemy szydełko i do roboty".

O, nienienienie. Ja najpierw obejrzałam dziesiątki zdjęć. Przeanalizowałam płaszczyk z przodu,

z tyłu,

i z boku,


obejrzałam jeden odcinek serialu skupiając się tylko na problemie "jak układają się loczki?" i upadłam na duchu względem możliwości wykonania zadawalającej mnie twarzy, która w oryginale pełna zdecydowanych linii i wysokich kości policzkowych, w wersji szydełkowej musi być okrągła i różowiutka, a już zwłaszcza oczu, które powinny być skośne i przejrzyste, czarne okrągłe koraliki odpadały w przedbiegach...

W temacie oczu przypomniałam sobie, że na jakimś blogu czytałam entuzjastyczne opinie o wkręcanych oczkach dla maskotek, podobno kosztownych, ale rewelacyjnych, przeryłam okoliczne sklepy, oczka znalazłam, zainwestowałam, i rzeczywiście, co prawda nadal były to oczka okrągłe, ale za to z błyskiem i wymaganą przejrzystością,


po przeanalizowaniu układania się loczków wykonałam wymaganą ich ilość i przytwierdziłam starając się w miarę możliwości układać je podobnie do loczków Właściciela, ze dwieście razy prułam i przyszywałam uśmiech, bo taki od ucha do ucha odpadał w przedbiegach, brak ust odpadał również, brak uśmiechu wyglądał okropnie i trzeba było jakiś wystylizować...


płaszcz szyłam ze dwa dni, też prując i dorabiając, prując i dorabiając, i przycinając własną ręką cekiny do odpowiedniego rozmiaru (martwiąc się przy tym, że tylko takie złote mam, a guziki u płaszcza powinny być w stonowanym, podobnym do niego kolorze),


słowem, bawiąc się szampańsko, aż wreszcie uznałam, że może być, a w każdym razie - że lepiej nie będzie


i że mój Sherlock jest gotowy do drogi (którą już przebył i trafił szczęśliwie do rąk Prawowitej Właścicielki).

PS. Ponieważ, jak wiadomo, idą święta, a tak się składa, że rok temu zrobiłam dla tej Koleżanki trzy choinki


w tym do kompletu dorobiłam trzy bombeczki w pasującej kolorystyce



ale zdaję sobie sprawę, że to był tylko dodatek, w obliczu Sherlocka blady i przezroczy, i odnotowuję fakt tylko gwoli kronikarskiej ścisłości :D.



* Wszystkie zdjęcia Benedicta Cumberbatcha pochodzą ze strony Cumberbatchweb

wtorek, 12 listopada 2013

Zaległości

Nie, żeby w Domu w Dziczy niczego się nie produkowało, produkuje się, że hej, ale szaaaaa!... na ten temat nie można jeszcze puścić pary z ust, więc żeby nie pozwolić blogowi pokryć się kurzem prezentuję zaległe prace:

Bąbeczki w oranżach (ten zestaw już jest u Właścicielki od miesiąca, równo, co akurat jest kwestią przypadku :))




oraz bąbeczki w zieleniach, które jeszcze nigdzie nie są (to znaczy, i owszem, są w mojej szafie, ale nie jest to ich miejsce docelowe :))



Wiem, że dziś powinnam zaprezentować coś biało-czerwonego, ale, niestety, chwilowo nie dysponuję. Może zresztą wykonam i taki zestaw świąteczny - gdyż to bardzo ładny kolorystycznie zestaw i ciekawe bąbeczki z tego wyjść mogą.

Ale teraz oddalam się do swoich, zarzuconych na chwilę, tajemniczych produkcji... do zaprezentowania tutaj już wkrótce!