sobota, 31 sierpnia 2013

Desant Aniołków!

Kolejny desant Aniołków dotarł do celu!


Desant-niespodzianka. Wyprodukowałam cztery Aniołki, wysłałam w świat i bardzo uważałam, żeby nigdzie się nie zająknąć, że je zrobiłam, żeby nigdzie nie wrzucić zdjęcia. I trzymałam kciuki za Pocztę Polska, żeby przesyłki nie zgubiła (nie, żeby się to Poczcie Polskiej przesadnie często zdarzało, ale mam schizy, więc nad swoimi przeczuciami i podejrzeniami nie panuję).


Ale Poczta Polska sprawiła się wzorowo, niczego nie tylko nie zgubiła, ale wyprawiła poza granice Rzeczpospolitej sprawnie i szybko, Aniołki doleciały, gdzie trzeba (od czego są Aniołami w końcu? :)) i teraz czekają świąt, by zawisnąć na choince :).

I to jest ostatni desant Aniołków na baaaardzo dłuuuugo, bowiem dam chyba sobie (i swoim Czytelnikom :)) od nich odpocząć...

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

... oraz suplement

... do Nalotu.

Swoim Potomkom, z których całych dwóch kończy za tydzień wakacje (a dla jednego jest to w ogóle Nowa Droga Życia) wykonałam breloczki do piórników/ tonrnistrów/ etui do komórki/ gdzie tam będą chcieli to nosić:


 

Ostatecznie, jakoś im ten koniec wakacji trzeba osłodzić...

czwartek, 22 sierpnia 2013

Nalot

Zaraza omijała Dom w Dziczy zadziwiająco długo, tym bardziej zadziwiająco, że Potomki ulegały przeróżnym namiętnościom napędzanym przez kulturę masową, jak na przykład Zygzakowi "Maskłinowi", SpongeBobowi, Hello Kitty i innym, często i regularnie.

A temu nie.

Do czasu.

A gdy już uległy, zaczęły grać na komórce/ konsoli/ komputerze i poddawać się urokowi reklamy (ściśle wizualnie, bowiem domowe fundusze trzyma Wredna Matka żelazną dłonią i nie pozwala wydawać ich na gadżety, maskotki i zeszyty we wzorek. No, dobra, zeszyty we wzorek sama kupuje :)), zaczęły też jędzić.

"Mmaaaammma! A ty umiesz zrobić takie? Umiesz? To zróóóób!".

I co miałam w związku z tym poradzić. Siadłam i zrobiłam.

Zaczęłam od wykonania szkiców na brudno, a potem na czysto, jako podkładek do szablonów...


następnie dobrałam stosowny filc...


niejednokrotnie nie mogąc się opędzić od jakże wszak niezbędnej pomocy.


Jak już naszkicowałam, narysowałam, dobrałam filc i poprosiłam kota o usunięcie się ze stołu, wycięłam odpowiednie kawałki filcu według wcześniej sporządzonych szablonów...


poskładałam całość do kupy, i już.

Już są.




Angry Birds (czy też, jak pisze Potomek Starszy, Ankri Birts) dokonały nalotu dywanowego na Dom w Dziczy :).

wtorek, 13 sierpnia 2013

Pierwsza lalka-chłopczyk

Ostatnio jestem z wielu powodów smutna, zniechęcona i przepełniona strachem, właściwie na nic nie mam ochoty, a to "nic" obejmuje też rękodzieło (pomysły są, wykonania pomysłów-"eee, tam, po co to wszystko?"- nie ma), co oznacza, że jest bardzo źle, nie tak źle jednakże, by nie wykonać zamówienia, którego wykonania się podjęłam - chociaż, cóż, bądźmy boleśnie szczerzy, nieco mi się o tym zamówieniu zapomniało.

Za to natychmiast, gdy tylko się przypomniało, chwyciłam za szydełko, by go wykonać.

Lalkę-chłopczyka.

Lalka-chłopczyk miał być odziany na niebiesko,


oraz miał mieć na ubranku literę "A" (co nie było wymagane, ale "byłoby cudownie, gdyby się udało", więc bardzo się postarałam),


a poza tym mógł wyglądać, jak sobie tylko chciałam.

Mówiąc szczerze, chciałam, by chłopczyk-lalka był rudy, posiadam bowiem w swych zasobach włóczkowych piękny, ogniście rudy motek, idealny na wściekle rude pukle, ostatecznie jednak doszłam do wniosku, że jest on zbyt ognisty i zdecydowałam się na kasztanowy, taki wymarzony kolor włosów Ani z Zielonego Wzgórza :) i moim zamiarem było, żeby wyglądał tak:


Niestety, gdy spora ilość loków była już wykonana, włóczki w kolorze kasztanowym zabrakło, a żeby było śmieszniej, zabrakło jej również w okolicznej pasmanterii, w której zazwyczaj leżała w imponujących ilościach, dosłownie worek na worku, po osiem sztuk w każdym, zaś obsługa pasmanterii, choć wyraźnie przejęta moją desperacją, nie umiała powiedzieć, kiedy spodziewa się wizyty dostawcy tego konkretnie towaru.

W związku z czym nabyłam drogą kupna inną włóczkę, podobnego odcienia i grubości, i chłopczyk ma subtelny balejaż,


a ja pocieszam się, że to nie szkodzi, bowiem dostałam na jego fryzurę i kolorystykę tejże carte blanche :)...