Zaraza omijała Dom w Dziczy zadziwiająco długo, tym bardziej zadziwiająco, że Potomki ulegały przeróżnym namiętnościom napędzanym przez kulturę masową, jak na przykład Zygzakowi "Maskłinowi", SpongeBobowi, Hello Kitty i innym, często i regularnie.
A temu nie.
Do czasu.
A gdy już uległy, zaczęły grać na komórce/ konsoli/ komputerze i poddawać się urokowi reklamy (ściśle wizualnie, bowiem domowe fundusze trzyma Wredna Matka żelazną dłonią i nie pozwala wydawać ich na gadżety, maskotki i zeszyty we wzorek. No, dobra, zeszyty we wzorek sama kupuje :)), zaczęły też jędzić.
"Mmaaaammma! A ty umiesz zrobić takie? Umiesz? To zróóóób!".
I co miałam w związku z tym poradzić. Siadłam i zrobiłam.
Zaczęłam od wykonania szkiców na brudno, a potem na czysto, jako podkładek do szablonów...
następnie dobrałam stosowny filc...
niejednokrotnie nie mogąc się opędzić od jakże wszak niezbędnej pomocy.
Jak już naszkicowałam, narysowałam, dobrałam filc i poprosiłam kota o usunięcie się ze stołu, wycięłam odpowiednie kawałki filcu według wcześniej sporządzonych szablonów...
poskładałam całość do kupy, i już.
Już są.
Angry Birds (czy też, jak pisze Potomek Starszy, Ankri Birts) dokonały nalotu dywanowego na Dom w Dziczy :).
A temu nie.
Do czasu.
A gdy już uległy, zaczęły grać na komórce/ konsoli/ komputerze i poddawać się urokowi reklamy (ściśle wizualnie, bowiem domowe fundusze trzyma Wredna Matka żelazną dłonią i nie pozwala wydawać ich na gadżety, maskotki i zeszyty we wzorek. No, dobra, zeszyty we wzorek sama kupuje :)), zaczęły też jędzić.
"Mmaaaammma! A ty umiesz zrobić takie? Umiesz? To zróóóób!".
I co miałam w związku z tym poradzić. Siadłam i zrobiłam.
Zaczęłam od wykonania szkiców na brudno, a potem na czysto, jako podkładek do szablonów...
następnie dobrałam stosowny filc...
niejednokrotnie nie mogąc się opędzić od jakże wszak niezbędnej pomocy.
Jak już naszkicowałam, narysowałam, dobrałam filc i poprosiłam kota o usunięcie się ze stołu, wycięłam odpowiednie kawałki filcu według wcześniej sporządzonych szablonów...
poskładałam całość do kupy, i już.
Już są.
Angry Birds (czy też, jak pisze Potomek Starszy, Ankri Birts) dokonały nalotu dywanowego na Dom w Dziczy :).
A co mu obiecałaś,że zlazł ze stołu?
OdpowiedzUsuńTemu kotu? Nie wiem, kto zacz owe ptaszki, ale cudne są :-))
Nic. To miły kot jest :).
UsuńNo to powiem Ci, że lajtowo poszło - moje zażądały szydełkowanych... Ale dzięksy wielkie, może filcowe stykną. Pięknie Ci wyszło ;-)
OdpowiedzUsuńAkurat, lajtowo. To jest pierwszy etap, drugi to tez sa szydełkowe...
UsuńKrólowo, a można takie Ankri Birts u Ciebie zamówić? mój Księciunio byłby wniebowzięty, jak bym mu takie "straszydła" nad łóżkiem powiesiła.
OdpowiedzUsuńChyba można, ale pod licznymi warunkami ;D. Pisz na priva, dobrze?
UsuńWOOOOW!!!!.....
OdpowiedzUsuńTyle Ci powiem :)
Twoje sa lepsze, twoimi sie mozna bawić!
Usuńrewelacja - a , jak juz otworzysz produkcje takich ptaszkow i swinek szydelkowych to ja baaaardzo chetnie wszystkie od ciebie kupie (no moze nie wszystkie ale pare bo super sa)
OdpowiedzUsuńNie będe mogła chyba, bo mnie będą o prawa autorskie ścigac ;D...
Usuń