niedziela, 12 marca 2017

Zimie wbrew

Zima w odwrocie, chociaż bez walki nie ustępuje (dziś rano u nas było -2 stopnie, a i poprószyć śniegiem jej się zdarza), tym niemniej zimowe otulacze i insze dodatki jeszcze będzie się nosić, i to czas jakiś, więc się załapię z tym wpisem w aurę.

Zima otóż w naszych pięknych okolicznościach przyrody jest jaka, no, jaka?

Szaro-bura otóż jest, i nie mam tu na myśli krajobrazów, chociaż to czasem też. Ale nawet jeśli krajobrazy są przepiękne, białe i migoczące jak suknia Kopciuszka naród na tej bieli i migotaniu jest szaro-bury. Jakby nie dość było krótkich dni i długich nocy, chmur wiszących tuż nad ziemią i depresji jesienno-przedwiosennej rodzimy przemysł odzieżowy zarzuca sklepy oraz ciucholandy szarościami, burościami, brązami i nobliwą czernią. Robiąc wyjątek wyłącznie dla małych dziewczynek spowitych od stóp do głów w różowości reszcie świata nie wyłączając małych chłopców (wiem, co mówię, mogłabym popełnić dłuuuugi wpis o kupowaniu kurtek zimowych dla Pomponów i, na przykład, odkryciu sklepów, które posiadając działy "męski", "damski", "dzieci, lat 0-2" oraz "dla dziewczynek, 3-10", nie posiadały stosownego działu dla chłopców, którzy mieli najwyraźniej w świecie wybór - albo ubierają się na różowo, z cekinami i jednorożcem na klacie, albo nie ubierają się wcale) oferuje on wybór odzieży w tak zwanych kolorach ziemi.Albo w kolorach dowolnych, ale za równowartość pensji Pana Małżonka (mojej mogloby nie starczyć).

Mając dla pensji Pana Małżonka kilka innych zastosowań i nie mając ochoty snuć się ponuro w ponurym krajobrazie spowita w ponurą czerń sięgnęłam do swoich zasobów włóczkowych i wyjęłam coś, co było tak dalekie od szarości, czerni i kolorów ziemi, jak się tylko dało.


Wzór wybrałam prosty, żeby nie móc sobie dziergać bezmyślnie i nie zamartwiając się o to, co się stanie, jak zgubię gdzieś oczko albo i rządek, dokupiłam żółtą włóczkę stosownej grubości dla kwiatuszków łączących wzorzyste motywy, i dziergałam sobie przy każdej okazji...


... dziergałam....


... i dziergałam...


... aż udziergałam pierwszą rzecz w mojej karierze, która sprawiła, że obca osoba zaczepiła mnie na ulicy, aby spytać, gdzie kupiłam to, co mam na sobie, skoro nie kupiłam, to z czego robiłam, a skoro robiłam, to gdzie kupiłam to, z czego robiłam :).


I zima już nie była taka szaro-bura.

Pchana entuzjazmem zaczęłam robić jeszcze jedną kontra-zimową rzecz, ale nie zdążyłam jej oczywiście skończyć, co moim zdaniem w niczym nie przeszkadza, bo można ją nosić także wiosną. A nawet, jak optymistycznie zakładam, w chłodne letnie wieczory.

Więc kiedyś ją tu pokażę.

Taką mam nadzieję.