sobota, 30 sierpnia 2014

Granny Square Festival, część pierwsza

Lubię granny square, możliwe, że niektórzy z Czytelników zauważyli zjawisko już wcześniej.


Granny square daje zachęcające możliwości wykańczania włóczek,  z których nic dużego nie miałoby już szans powstać, a także tworzenia różnych różności, ponieważ stanowią wdzięczny, plastyczny niemal materiał, z którego można lepić co się chce i co fantazja podpowiada.

Ale grannysquerowe wakacje nie zaczęły się u mnie od granny square.

Zaczęły się od kolczyków na bazie serduszek z serduszkowej girlandy. Zrobiwszy serduszek czterdzieści dla Wychowawczyni Potomka Starszego popatrzyłam, popatrzyłam, w oku mi błysnęło i, wyprodukowawszy kilka dodatkowych serduszek, wykonałam kolczyki:



A ponieważ na wyprodukowaniu jednej pary kolczyków nigdy się u mnie nie kończy (i potem te kolczyki leżą stadami w szufladach, bo kto by to wszystko przenosił!), wzięłam i machnęłam to:


wpadając w ten sposób w grannysquerowy szał.

O którym cd niewątpliwie n.

3 komentarze:

  1. Ha! Ja też końcówkę lata spędzam heklując kwadraty a szykując o tym post zastanawiałam się, któż pojmie, jaką one mają relaksacyjną i serce-radującą moc?
    Ty to wiesz, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak :))). I jeszcze czeka na wpis włóczka, o ktorej piszę w drugiej części granny square, moim zdaniem powinni ją zapisywac na receptach, robi sie, robi, czlowiek wyluzowuje, wyluzowuje...

      Usuń
  2. Królowo. Wszystkie dzieła rąk Twych są takie radosne i kolorowe :) Radosny szczygiełek z Ciebie. A porządek na odsłonie drugiej festiwalu faktycznie - nienaganny!

    OdpowiedzUsuń