Miałam położony na fotelu szurgot.
Coś musiałam mieć położone, bo mam w domu czworo żywiutkich i ruchliwych dzieci, z czego dwoje, które lubią jeść na leżąco/ wisząco/ półleżąco/ dowolnie, byle nie na siedząco, oraz dwa koty; jakiś czas temu nabyłam więc kocyk polarowy.
Kocyk polarowy przez jakieś pół roku wyglądał nieźle, przez kolejne pół, po licznych praniach - gorzej, ale jakoś uszło, po czym zaczął wyglądać fatalnie. Patrzyłam na niego z coraz większym wstrętem, aż wreszcie wyciągnęłam z zakamarków za kanapą przeróżne włóczki, uzbroiłam się w szydełko i przystąpiłam do sporządzania ubranka na fotel w upojnych warunkach, bo w cieniu brzózek we własnym ogródku i w towarzystwie Pacholąt, igrających radośnie w piaskownicy nieopodal.
Było to rok temu.
Następnie lato minęło, ubranko na fotel w charakterze luźnych kwadracików zostało spakowane i upchnięte gdzieś za komodą w sypialni, zajęłam się innymi robótkami, zaś szurgot na fotelu szurgociał coraz bardziej, nabywał nieusuwalne plamy, wyciągał się w różnych miejscach, a kurczył w innych i ogólnie wyglądał coraz bardziej ohydnie, aż wreszcie nie zdzierżyłam i wciągnęłam ubranko na fotel na swoją listę Robótek Kiedyś Zaczętych, Które Nareszcie Trzeba Skończyć.
W efekcie powstał pledzik:
a ponieważ po ostatniej akcji przebierania poduszek została mi jedna poduszka nie ubrana i smutna, także ona zyskała, niejako z rozpędu, całkiem nowy przyodziewek,
w dodatku dwustronny, na wypadek gdyby jedna strona mi się znudziła.
Szurgot uroczyście i z ulgą został wyprawiony z Domu w Dziczy do Psiej Budy w Dziczy, w której to budzie pomieszkuje sobie kot, gdy akurat jest na gigancie (teraz mu na gigancie przyjemniej i cieplej), a oblicze fotela zostało przyjemnie odmienione.
Fotel en face:
i en face, ale z drugiej strony :).
Gdy tymczasem poza Domem w Dziczy Sherlock spędzał wakacje na licznych podróżach, już to w Czechach, zwiedzając Pragę,
zadzierzgując więzy przyjaźni z bratnimi kukiełkami,
oraz odpoczywając po emocjonujących przeżyciach,
już to w Portugalii
gdzie się najwyraźniej dobrze bawił :D.
Dzidu - dzięki za zdjęcia :)!
Coś musiałam mieć położone, bo mam w domu czworo żywiutkich i ruchliwych dzieci, z czego dwoje, które lubią jeść na leżąco/ wisząco/ półleżąco/ dowolnie, byle nie na siedząco, oraz dwa koty; jakiś czas temu nabyłam więc kocyk polarowy.
Kocyk polarowy przez jakieś pół roku wyglądał nieźle, przez kolejne pół, po licznych praniach - gorzej, ale jakoś uszło, po czym zaczął wyglądać fatalnie. Patrzyłam na niego z coraz większym wstrętem, aż wreszcie wyciągnęłam z zakamarków za kanapą przeróżne włóczki, uzbroiłam się w szydełko i przystąpiłam do sporządzania ubranka na fotel w upojnych warunkach, bo w cieniu brzózek we własnym ogródku i w towarzystwie Pacholąt, igrających radośnie w piaskownicy nieopodal.
Było to rok temu.
Następnie lato minęło, ubranko na fotel w charakterze luźnych kwadracików zostało spakowane i upchnięte gdzieś za komodą w sypialni, zajęłam się innymi robótkami, zaś szurgot na fotelu szurgociał coraz bardziej, nabywał nieusuwalne plamy, wyciągał się w różnych miejscach, a kurczył w innych i ogólnie wyglądał coraz bardziej ohydnie, aż wreszcie nie zdzierżyłam i wciągnęłam ubranko na fotel na swoją listę Robótek Kiedyś Zaczętych, Które Nareszcie Trzeba Skończyć.
W efekcie powstał pledzik:
a ponieważ po ostatniej akcji przebierania poduszek została mi jedna poduszka nie ubrana i smutna, także ona zyskała, niejako z rozpędu, całkiem nowy przyodziewek,
w dodatku dwustronny, na wypadek gdyby jedna strona mi się znudziła.
Szurgot uroczyście i z ulgą został wyprawiony z Domu w Dziczy do Psiej Budy w Dziczy, w której to budzie pomieszkuje sobie kot, gdy akurat jest na gigancie (teraz mu na gigancie przyjemniej i cieplej), a oblicze fotela zostało przyjemnie odmienione.
Fotel en face:
i en face, ale z drugiej strony :).
***
zadzierzgując więzy przyjaźni z bratnimi kukiełkami,
oraz odpoczywając po emocjonujących przeżyciach,
już to w Portugalii
gdzie się najwyraźniej dobrze bawił :D.
Dzidu - dzięki za zdjęcia :)!
Wspaniały pomysł na ubranie fotela :-) Cudne kolory poduszki i pledziku.
OdpowiedzUsuńA Sherlock - obieżyświat wszędzie się dobrze czuje, ale na ostatnim zdjęciu widać, że humor mu najbardziej dopisywał... ;-)
Pozdrawiam serdecznie.
Ten Sherlock wydaje się sybarytą i, powiedziałabym, epikurejczykiem. Zupełnie jak nie on :D.
Usuńrok przeleżało bo czekało na odpowiednią chwilę.
OdpowiedzUsuńjesienną. :-)
Kolory byłyby takie same i wczesna wiosną, bo takie pasują mi do pokoju, ale rzeczywiscie, wygląda, jakby chcialy się zgrać z tym, co za oknem :))).
UsuńPiękne. Pomysł wykonanie i kolory.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ze stryszku.
Dziękuję bardzo :).
UsuńNapisałam, ale trzy razy dostałam powiadomienie o błędzie. Napisz proszę do mnie na adres : misiomysz@wp.pl , a ja odpiszę zwrotnie :-))
OdpowiedzUsuńNo i nic dziwnego, bo adres był z błędem, o, wieczna głupoto! (Ta inwokacja to do mnie i o mnie, nie miej wątpliwości :)). Ale już piszę, zarutko :)))).
Usuń