środa, 12 marca 2014

Wiosenny szal w kolorach przedwiośnia

W ostatniej na baaaaardzo długo (chlip, chlip) przesyłce, zawierającej włóczki przyszło do Domu w Dziczy to:


Surowa bawełna, nieczesana, pięknie pachnąca, miła w dotyku. Chodziłam wokół całego tego dobra jak pies koło sadła, macałam, głaskałam, wąchałam i odczuwałam dwie rozbieżne emocje - jedną, by natychmiast, już, zaraz zacząć tę bawełnę przerabiać na cokolwiek, i drugą - silne przeświadczenie, że właśnie nie może być to "cokolwiek", tylko "coś", coś w miarę możliwości ładnego, nadającego się do dotykania i najlepiej użytkowego.

Po trzech dniach wąchania włóczki doznałam wspomnienia.

Dawno, dawno, dawno temu... no, przed pierwszą wojną światowa to nie, ale przed narodzinami Pomponów na pewno, wraz z Rodziną w czasie wakacji włóczyłam się po zamkach Warmii i Mazur (zwiedzanie zamków jest szmerglem, który dzielę z Panem Małżonkiem, co wspaniale ułatwia opracowywanie wakacyjnych planów). Zamki były super, a każdy miał w swych podwojach galerię rekodzieła, w których to galeriach można było nabyć ręcznie plecioną ze sznurka biżuterię, gliniane naczynia, lnianą odzież i inne cuda, na które przeważnie nie było mnie stać, ale oglądanie na szczęście było darmowe.

W jednej z zamkowych galerii wisiał cały rząd... czegoś. Co to było trudno orzec, nie szaliki, nie wisiorki, nie naszyjniki, tylko coś pomiędzy - dłuuugie cosie robione na szydełku, zdobne w szydełkowe kwiatki i wrabiane koraliki, które powinno się nosić kilkakrotnie zamotane na szyi, bowiem nie zamotane sięgałyby, a przykład, kolan. Zawieszone w pęczkach wyglądało to bajecznie, co prawda powalało ceną, ale co tam, akurat w czasie tamtych wakacji niczego sobie nie kupiłam, więc postanowiłam zaszaleć i już, już wyciągałam rękę, by jeden z wisiorko-szalików ściągnąć ze stojaka (niepomna, że właściwie nie noszę takich rzeczy ;)), gdy nagle ręka zawisła mi w powietrzu w połowie drogi, a w głowie urodziła się zdumiona myśl: "Co ja właściwie robię? Zwariowałam, czy co? Czemu chcę to kupić? Przecież mogę sobie sama takie zrobić!".

Jak pomyślałam, tak i zapomniałam ;) na cale cztery lata, a przypomniałam sobie, wąchając nieczesaną bawełnę.

Zawieszki sięgającej kolan w kwiatki i z koralami co prawda, świadoma faktu, że bym jej nie nosiła, nie zrobiłam (ale jak już będę miała swój sklepik to będę robić! bo wtedy będę miała usprawiedliwienie dla swych chęci, by produkować te wszystkie rzeczy, których nie robię wyłacznie powodowana myślą, że mi samej/ mojej rodzinie/ moim dzieciom na nic się one nie przydadzą ;D), wykonałam coś szalikopodobnego, w sam raz na przedwiośnie, które coraz bardziej przypomina wiosnę.








A ponieważ gama kolorystyczna pasuje do kolorowego wyzwania na Art-Piaskownicy (co lepiej będzie widać jutro, jak już zrobię lepsze zdjęcia, w dziennym świetle, i wstawię je w miejsce tych żółtawych :)) z nieśmiałością debiutantki postanowiłam się zgłosić.



PS! PS! PS!

Wszystkich, którzy wygrali candy/ mieli obiecane broszki/ cokolwiek zamówili i teraz czekają w poczuciu, ze brutalnie nabito ich w butelkę, najserdeczniej przepraszam. Po czterech tygodniach walki z ospą nastąpił bowiem w Domu w Dziczy tydzień walki z zapaleniem gardła i przeziębieniami, które mnie uziemiły na, excusez, zadupiu na kolejny tydzień. Gdy zaś wyrwałam się na wolność okazało się, że jest to wolność nader dyskusyjna, ponieważ po pięciu tygodniach mojej nieobecności zastała w pracy bałagan i napiętrzone problemy do rozwiązania, którym nadal daję bohaterski odpór. Pocztę jednakże widuję wyłącznie z okien autobusu w drodze z/do pracy oraz do szkoły po kolejne dzieci.

Wszystkie zaległe dary zostaną wyekspediowane w drogę w poniedziałek, do produkcji zamówień przystąpię w weekend.

I raz jeszcze przepraszam.

12 komentarzy:

  1. Jedno słowo: REWELACJA. Pomysł super, wykonanie super, wzór super, a kolory uwaga...... też super. Jak szybko stąd nie wyjdę to też będę musiała taki zrobić. To jeszcze jedno słowo: REWELACJA
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D. Bo cóż więcej można powiedziec po takiej ilości wykrzykników "rewelacja" "D.

      Usuń
  2. Piękny, po prostu piękny! Gdyby mnie było stać na to, żeby zbezcześcić moimi rękoma taką ilość włóczki niechybnie bym przystąpiła do zakupu i wykonania własnoręcznego, ale wiem, że równie doskonale może będę takie rzeczy wykonywać za lat 50. Słów zachwytu mi brak, więc kończę pisać i pogapię się jeszcze na zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D

      Póki nie spróbujesz nigdy sie nie przekonasz :). Kto wie, może właśnie wyszłoby ci natychmiast?

      A włóczki wcale nieduzo poszlo, wcale :).

      Usuń
    2. Chyba się skuszę, bo za bardzo mi się taki szal podoba, żeby go nie mieć. :) Tylko pewnie zanim kupię włóczki, zabiorę się i skończę, to minie sezon na szale i szaliki. :D

      Usuń
  3. Popłaczę się z zachwytu i zazdrości zaraz:) (Jakaś aliteracja mi wyszła, skrzywienie zawodowe się odbija?) Też takie chcęęęę! Chcę zrobić, znaczy. I nosić też:) Rewelacja, po prostu. Chapeau bas!
    Ja się uparłam na coś, co się nazywa "szalka" i wygląda tak http://www.liveinternet.ru/users/krevetohka/post275125798/ ale najpierw robię to na zwykłym, najzwyklejszym akrylu. Jak już wyjdzie (o ile wyjdzie), przerzucę się na jakiś szlachetniejszy materiał.

    Alva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu stanowię motywację, byś starała się bardziej i za dwa-trzy lata zapędzila mnie w kozi róg, ot co :)!

      Usuń
  4. Wspaniały szal :-) Wszystko mi się w nim podoba :-) Kolory - bajeczne.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Chociaz kolory to nie moja zasluga ;).

      Usuń
  5. Ekstra szalik :) A szmergla na punkcie zamków i pałaców to mam i ja i cała moja rodzinka też :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może sie kiedyś w jakimś spotkamy, poznasz mnie po szaliku :D!

      Usuń