niedziela, 6 grudnia 2015

Plotąc szczęście :)

W klasie Potomka Młodszego co tydzień omawiane jest na inne państwo Unii Europejskiej.

Omawiają dzieci, przygotowując plakaty, pokazy, pogadanki, puszczając muzykę, a czasem - przy pomocy rodziców - przygotowując jakąś tradycyjną potrawę, prezentując stroje albo jakieś tematycznie związane z omawianym państwem gadżety.

Potomek Młodszy razem z drugim co do najlepszości kolegą wybrali do omawiania Irlandię.

W związku z czym ja porzuciłam myśl o przygotowywaniu narodowej przekąski, a zdecydowałam się pójść w gadżety ;).

Konkretnie zaś - w koniczynki.

Dzieci w klasie Potomka Młodszego jest piętnaścioro, pań - dwie, każda osoba, postanowiłam, dostanie swoją koniczynkę.

Co postanowiwszy przystąpiłam do hurtowej produkcji.


 Produkowałam te koniczynki...


... i produkowałam...


... a roślinek przybywało i przybywało,


ja zaś, i owszem, nawet się trochę martwiłam, że moje koniczynki są czterolistne, na irlandzkich materiałach zaś, którym Potomek Młodszy został obdarowany przez hojną Ciocię (Cioci dziękujemy!!!) dominowały te klasyczne, trzylistne, te, na których święty Patryk objaśniał prostemu ludowi ideę Trójcy Świętej...


szczegółowe badania jednakże pozwoliły mi wreszcie - i to nawet bez większego trudu - odnaleźć w irlandzkich zasobach także te czterolistne, co znacznie mnie uspokoiło.


No bo kto, jeśli nie Irlandczycy najlepiej wiedzą, jakich koniczynek najbardziej im trzeba :).


Czasem na pewno tych, które przynoszą szczęście.

7 komentarzy:

  1. Wspaniałe koniczynki :-) Te które zrobiłaś przynoszą szczęście :-)
    Świetny pomysł z tematycznymi lekcjami.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Dzieciaki maja mase zabawy i dowiaduja się mnóstwa fajnych rzeczy, innych niż gęstość zaludnienia i bogactwa baturalne :D.

      Potomek dostał szóstkę, więc koniczynki rzeczywiscie przyniosły szczęście :))))/

      Usuń
  2. Och, nie martw się! Irlandia to jedyny chyba kraj, w którym znaleźć można pięcio i sześciolistne. (Słowo daję! Córka moja znalazła!) I bardzo dobrze, że poszłaś w koniczynki, a nie w potrawy. Potrawy, jak by to powiedzieć, ehem.. No, lepiej nic nie mówić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i super, to wyjasnia pogodne podejście do świata Irlandczyków :D. Potomek szóstke dostał, tak więc przynajmniej jemu koniczynki szczęście przyniosly :D :D :D.

      Co do potraw, ekhm, no tak własnie pomyślałam. Przeczytałam na Wikipedii hasło "śniadanie po irlandzku", dostałam miażdżycy od samej lektury i odpuściłam sobie, jak widać, slusznie :).

      Usuń
  3. Sniadanie akurat jest swietne. (Moze tu pojawiac sie wplyw faktu, ze ja jestem bardzo plebejsko sniadaniowa, musi byc duzo i solidnie a nie jakis wyrafinowany croissancik i filizaneczka espresso). Zwlaszcza na taka jesiennozime jak teraz swietnie sie sprawdza, no ale niestety wegetarianskie nigdy nie bylo. A cala reszta, no coz. Jak to ujal jeden z moich znajomych Irlandczykow, wiele sie od Brytyjczykow nauczyli, ale Brytyjczycy nigdy nie byli w czolowce jesli o gotowanie chodzi...
    A co do szczescia, to rzeczywiscie - niezlomny optymizm Irlandczykow skads sie musi brac. Zaslugi swietego Patryka sa tu nie do przecenienia. Nie dosc ze im koniczynki uczynil narodowym symbolem, to jeszcze wszystkie weze z Irlandii wypedzil. (Smokow juz nie bylo, bo Cuchulinn sie nimi duzo wczesniej zajal).

    OdpowiedzUsuń
  4. Noemi popiera koniczynobranie.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anutku, gdybyś kiedykolwiek jeszcze chciała sobie zrobić przerwkę od blogowania - my zrozumiemy, z bólem, ale zrozumiemy. Ale jednego nie rób: nie zamykaj blogów, ani na jeden dzień. Wiadomość o Twojej twórczości wciąż się rozchodzi i będzie odbijać głośnym echem. Nie odbieraj nam tych wrażeń obcowania z Twoją myślą, ze sztuką, którą tworzysz. Pamiętaj, jaka była Twoja motywacja do powstania obu blogów, zwłaszcza pól herbacianych - to dajesz ludziom, "kto daje i odbiera..." :))
    A ja czekam na publikacje książkowe, bo może ten kryzys zainspiruje Cię do publikacji w wersji książkowej... Można to zrobić np. w formie elektronicznej, "książka na żądanie", drukowana przy konkretnym zamówieniu, wtedy nie trzeba w to dużo inwestować, drukuje się tylko konkretne zamówienia i od razu sprzedaje - bez składowania, bez hurtowni.
    Noemi

    OdpowiedzUsuń