środa, 17 sierpnia 2016

W krainie misiów

Misie urodziły się podczas jednej z nasiadówek w moim zakładzie pracy. Stanęły mi przed oczami jak żywe i nachalnie domagały się zainteresowania, tak nachalnie, że dyskretnie wymknęłam się z sali, w której produkowali się moi Koledzy i Koleżanki po fachu i w notesiku naszkicowałam portrecik misia ignorując szepczący mi do ucha Zdrowy Rozsądek, z naciskiem przypominający mi, że przecież i tak nie umiem szyć.

Mimo to narysowałam go, po powrocie do domu przerysowałam starannie na sztywną kartkę i wycięłam, robiąc szablonik, po czym skroiłam z resztek polarowych szalików i dresików, które pozostały w Domu w Dziczy po ataku koników (w tym także fryzyjskich ) na moją fantazję twórczą rok temu.


Do zaledwie skrojonych i wcale nie uszytych misiów ustawiła się natychmiast kolejka moich własnych dzieci, z racji starszeństwa oraz posiadania najtwardszych łokci współzawodnictwo wygrał Potomek Starszy, a zatem pierwszy miś, który się był urodził, poszedł w jego ręce.




Moim zdaniem nie powinien się był tak pchać, bo był to jednak, co by nie rzec, miś-prototyp, oczka mu się rozłaziły z noskiem i trzeba go był ze dwa razy przeprojektować...


... ale w końcu jakiś tam wyszedł, dorobił się szaliczka i łatek i poszedł w ręce Potomka Starszego, chociaż ten jest już PRAWIE nastolatkiem i obiektywnie lekceważy te wszystkie słodziaśne, dziecięce gadżety ;).


Potomek Młodszy na szczęście nastolatkiem nie jest, nawet prawie i może sobie pozwolić na nie lekceważenie słodziaśnych gadżetów, więc nie lekceważył, tylko zamówił sobie misia różowego. I smutnego.



Miś został zszyty o wiele bardziej fachowo, w ogóle okazało się, że szycie (z polaru, który - co jest kwestią kluczową - NIE SIEPIE SIĘ) jest łatwiejsze, niż się wydawało, przynajmniej mi.



Po czym worek z misiami się rozsypał, o czym będzie w kilku - co najmniej! - kolejnych wpisach.

10 komentarzy:

  1. Słodziaśne bez dwóch zdań! Jestem niezwykle ciekawa kolejnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już za chwileczkę, juz za momencik tu będą :)!

      Usuń
  2. Misiaki-słodziaki są urocze, a mówię to ja, jakby nie było posiadaczka ponad 100 (stu słownie, żeby nie było wątpliwości) misiów ;-). Szycie wciąga !
    Pozdrowienia ze stryszku.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, ja się nie dziwię, że produkcja misiów ruszyła pełną parą, prototyp jest świetny, kojarzy mi się (misie;)) z Misiem Yogi (Yogim?) Ten uśmiech szczególnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miś Yogi! Rzeczywiście, troche tak! Teraz, gdy o tym wspomniałaś, zauważam podobieństwo :).

      Usuń
  4. Najlepsze te łatki na doopkach :-))

    OdpowiedzUsuń
  5. :)))))
    i fanki.
    Noemi

    OdpowiedzUsuń