czwartek, 29 marca 2018

Czaszunie albo sugar skulls

Wiedziałam, że obejrzę "Coco" ze trzy miesiące przed pojawieniem się filmu w kinach.

Gdzieś przyuważyłam reklamę i doznałam zachwytu. Wszystko, co kocham - kolory, migotanie, ocieranie się o kicz, ale niekoniecznie. Zakładałam, oczywiście, że film może nie okazać się taki urokliwy jak jego reklama, ale, cóż, kolorystyki mu to nie ujmie w końcu.

Bez względu na jego urokliwość jednakże byłam pewna już w chwili ujrzenia reklamy, że na pewno zrobię te czaszki. Nie wiedziałam, jak, z czego i do czego, ale że powstaną nie miałam cienia wątpliwości.

"Coco" pojawił się w kinach, okazał się, że tak to ujmę, dopasowany urokliwością do bajecznej formy, myśl o czaszkach rosła tak, że mi niemalże rozsadziła własną, aż wreszcie, po pewnym czasie, zaowocowały.

Breloczkiem.


Z początku breloczek miał mieć taką właśnie, jak pokazana na zdjęciu, formę, ale gdy już był gotowy wydał mi się z tyłu dość łysy, więc szybko dorobiłam mu mini-mandalkę.


Wszyscy, którzy mnie znają nie musieli zastanawiać ani chwili, by wiedzieć, że jedna niewinna czaszunia to nie jest moje ostatnie słowo.


Tym bardziej, że jak tylko pokazałam ją na Instagramie dostałam zamówienie na kolejną.

Fioletową.


Nieco większą, niż turkusowa na breloczku.


Nie miała być też breloczkiem, tylko zawieszką, dorobiłam jej więc sznureczek ze splecionego kordonka. A poza tym jak zwykle, kwiatki, ozdóbki i inne cekiny.


Następne czaszki miały być - czerwona z bielą oraz czarna z zielenią.


Czerwono-biała nie została ozdobiona cekinami ani koralikami.


Tylko szydełko i wyhaftowane łodyżki. Oraz kwiecie.



Czarno-zielona z jakiegoś powodu wydaje mi się najbardziej strojna.


Chociaż robiona była według tych samych zasad, co wszystkie pozostałe.


I nawet cekinowych ozdóbek nie ma zbyt wiele.



Wszystkie czaszki znalazły nowy, i na pewno pełen miłości, dom :).

W związku z tym zaczęłam natychmiast robić kolejną...


Może i ona znajdzie pełen miłości dom :).


3 komentarze:

  1. Jakie piękne czaszeczki! Takie kolorowe i zadziwiająco optymistyczne, jak na czaszki ;) Zielona wydaje się chyba najbardziej strojna przez duży kontrast między czarnym filcem a jasnym i nasyconym kolorem włóczki. Mi osobiście wydaje się też najładniejsza :)

    I z góry przepraszam za offtop, ale czy Królowa Matka słyszała już, że w maju ma się pojawić nowa książka Marty Kisiel? Wiem, że to nie w temacie wpisu, ale czułam, że muszę się z kimś podzielić radosną nowiną, a akurat nie mam w okolicy innych wielbicieli twórczyni aniołków w bamboszkach ;)

    Pozdrawiam,
    Tetrazyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem! I niecierpliwie czekam! (nie trzeba przepraszać za offtopy, takie offtopy zawsze mile widziane :)).

      Usuń
  2. Ja również pomyślałam o tym,że na czarno-zielonej najlepiej i najwyraźniej widać całość zdobień. Jest ona taka najbardziej śmiercio-czaszkowa i wydaje mi się zarazem taka elegancka (jeśli można tak powiedzieć ). I jeszcze mam wrażenie głębi (trójwymiaru) jak na nią patrzę.
    Równie podoba mi się niebieska, ona przywodzi mi na myśl to o czym Królowa Matka pisze: Meksyk,migotanie,kolory ,muzykę...
    Sąsiadka z kl.c (Uboga Staruszka)

    OdpowiedzUsuń