czwartek, 17 maja 2018

Sezon na grzyby

Dygresja wstępna:

ciekawa jestem, kiedy wreszcie uda mi się pisać jednego posta tygodniowo, co pozwoliłoby mi wygrzebać się po jakichś trzech miesiącach z zaległości robótkowych i pisać tego bloga

a) regularnie, pozyskując przy okazji stałych czytelników i
b) na bieżąco?

Rzuciwszy tym retorycznym pytaniem porzucamy czcze rozważania i przystępujemy do uzupełniania zaległości, czyli w wypadku tego posta - do sezonu na grzyby.

Sezon na grzyby wystąpił w moim życiu mniej więcej w tym samym czasie, w którym występuje on w naturze, co pozwala nam obliczyć, że grzyby powinny się były pojawić na tym blogu pół roku temu.

Niestety, natura swoje grzyby wyprodukowała, następnie ludność je zebrała, przetworzyła, pożarła i strawiła, a moje grzybki kurzyły się (wirtualnie, w realu miałam je estetycznie spakowane w szufladzie komody) bez nadziei na to, że świat je kiedykolwiek ujrzy.

Zwłaszcza, że nie wiedziałam, co z nich zrobić.


Produkować je kochałam, mogłabym siedzieć, dziergać, obszywać koralikami dosłownie bez przerwy, ale jedynym dla nich zastosowaniem, jaki potrafiłam wymyślić było patrzenie nia nie.

Minęła jesień, minęła zima i wraz z wiosną w moim ospałym mózgu coś drgnęło i pomyślałam, że może zrobię użytek z tych zapinek do broszek, które kiedyś kupiłam, z myślą, że na pewno mi się przecież przydadzą. Może, na przykład, przyszyję do nich moje grzybki.

Tak też uczyniłam.

Na pierwszy ogień poszedł grzybek niebieski.


Jako broszka prezentował się całkiem przyzwoicie.


Ośmielona sukcesem, sięgnęłam po grzybek czerwony.


Czerwony, orzekłam, też dawał radę.


W takim razie może, pomyślałam sobie, beżowy z turkusem?


Beżowy z turkusem, pokazany na Instagramie, okazał się strzałem w dziesiątkę, do którego ustawiła się no, może nie od razu kolejka, ale kolejeczka.


Pierwsza osoba z kolejeczki zapragnęła, oprócz beżowego, jeszcze innych grzybków, w efekcie czego do Norwegii poleciał trójpak:


I mam nadzieję, że spełnił oczekiwania.

Ja zaś poza broszeczkami z malutkich grzybków wykonałam kolczyki.


I nie jest to moje ostatnie słowo w kwestii grzybobrania poza sezonem.

12 komentarzy:

  1. Prześliczne są, bardzo ładnie się prezentują jako broszki :)
    Szczególnie spodobała mi się ta beżowa :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta ma najwięcej wielbicieli, jak zauważyłam :).

      Usuń
  2. Grzybki wyglądają jak z bajki :) Bardzo mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie sie kojarzą z Alicją w Krainie Czarów :)))).

      Usuń
  3. Uwielbiam broszki! Grzyby zresztą też, dla mnie to idealne połączenie: broszki grzybowe (grzybne?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś była zainteresowana, nie wahaj sie pisać na priva :).

      Usuń
  4. Piękne grzybobranie i wykorzystanie ich świetne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne grzybki.

    A może jakiś wianek na drzwi(ścianę) w połączeniu z listkami,żołędziami(były tutaj pokazywane dobrze pamiętam ?) albo stroik na stół? Girlanda? Jakaś kompozycja z gałązkami,mchem ?
    Jako zamienniki pomponów lub frędzli? Breloczek do kluczy,itp ? Bombka na choinkę ?
    Sąsiadka z kl.c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wianek to chyba nie, nigdy nie robiłam i nie mam jak wykorzystać, więc nie pędzi mnie, żeby zrobić... ale o girlandzie i breloczkach już pomyślałam, i bombki na choinkę też z tego będą :).

      Usuń
  6. Przebóg! Cóż widzę. Jako stała czytelniczka, ale niestety ostatnio zapracowana strasznie (i w dodatku komputer mnie się, panie tego, wykoleił był) - przegapiłam takie przepiękne grzybki z bajki!
    Jak to dobrze, że się nie zepsuły, że mogę podziwiać nawet i po dwóch miesiącach :)
    Noemi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nawet będzie ich więcej! Wszak idzie jesień :).

      Usuń