niedziela, 16 września 2018

Podsumowanie lata 1 - szara torba

Dzię dobry, to ja - osoba, która PODOBNO ma bloga robótkowego (buahahahaha) i nawet próbuje czasem sprzedać coś, co na tym blogu pokazuje (buahahahahahaha razy miliard). I ona, ta osoba, ma chyba z milion gigabajtów zdjęć własnych robótek, bo przecież tak! oczywiście! kiedyś zrobi to, co sobie obiecuje od zawsze, a mianowicie - że będzie tego bloga prowadzić regularnie i regularnie pokazywać na nim swoje udziergi i uszytki, raz w tygodniu minimum, bo inaczej, wiecie, Wszyscy Dwaj Czytelnicy. Inaczej będzie miała zaległości, które się w dodatku nawarstwią.

Po czym nadchodzi ten jeden dzień na niewiadomojakdługo, gdy siada ona przy komputerze, wyciąga i obrabia sześć z tych stu tysięcy zdjęć i zdaje się wierzyć, że TYM Razem, ale tak naprawdę, TYM RAZEM już się uda, i ta niedziela to pierwsza z szeregu niedziel, w czasie których, zdyscyplinowana jak trenująca przed olimpiadą mistrzyni sportowa, będzie systematycznie wrzucać posty tak długo, aż jej tematów zabraknie.

Po czym wszystko toczy się jak zwykle.

No, ale na razie mamy właśnie TĘ NIEDZIELĘ i pierwszy (z zaplanowanych trzydziestu :)) postów, a w nim - szara letnia torba.

Toreb tęczowych zrobiłam dwie, dwie Właścicielki otrzymały je już wiosną, a we mnie zaczął dojrzewać pomysł, by pójść w szarości, ale niezupełnie.

I po namyśle do mojej pierwszej szarej torby dobrałam czerwone detale


(a do kolejnej, chwilowo w fazie planowania, jeszcze nie wiem :). Chabrowe? Żółte? Zielone? Okaże się. Kiedyś).

Zasadniczo torba nie bardzo różni się od swoich tęczowych poprzedniczek.


Ma mniej odcieni szarości, niż tęczowa kolorów, i zygzaczek na łączeniach kolorów,


i chyba jest staranniej wykończona, bo jednak te tęczowe torby to były trochę prototypy i do teraz czasem myślę o Właścicielkach wstydząc się, że dostały torby, w których pewnie tu i ówdzie wyszła jakaś nitka, chociaż zawsze bardzo się staram wykonywać moje prace bardzo starannie.

Poza tym szara torba nie różni się niczym od swoich tęczowych sióstr nie różni, ma tak samo zrobione uchwyty


i taką samą metkę


i była tak samo przyjemna w robieniu, więc pewnie doczeka się szarej siostry z dodatkami chabrowymi. Albo żółtymi. Albo zielonymi.

Kiedy się już na jakieś zdecyduję :).

19 komentarzy:

  1. Niech się doczeka, niech! ;) Będę czekała razem z nią ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PRAWIE się zdecydowałam na żółty spód i rączki, tak więc kto wie :)!.

      Usuń
  2. Śliczna, jaka szkoda, że nie noszę torebek. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co? Pytam z bezinteresownej ciekawości. Chyba, że należysz do tych godnych podziwu, zorganizowanych kobiet, które wszystko, czego potrzebują, mają w kieszeni (albo np. w skrytce samochodowej :))...

      Usuń
    2. Plecak. :p Pewnie za rok czy dwa to się zmieni, ale teraz torebek zwyczajnie nie mam gdzie nosić. :(

      Usuń
    3. Plecak też się da zrobić :D. Chociaż ja bym jeszcze nie miała odwagi spróbować :).

      Usuń
    4. Och, kobiece plecaczki! Och! Ach! Uwielbiam plecaki, dają wolność rękom, można iść swobodnie przez życie, ciężar za plecami, tam, gdzie jego miejsce, nic nie przeszkadza, nie zaburza równowagi w prawo ani w lewo. Ale niestety komuś się raz skojarzyło, że plecak to tylko dla "górołazów", ewentualnie uczniaków i dlatego strasznie brakuje na rynku kobiecych plecaczków różnej wielkości. Ja toreb i torebek najchętniej nie nosiłabym wcale, tylko plecaki, plecaczki, uważam, że plecaki są bardzo kobiece - pod warunkiem, że są ładne, zgrabne, przemyślane pod kobiece potrzeby. Wcale nie jest łatwo wykonać plecak dla kobiety, nie kopię plecaka, tylko w różowym kolorze, ale alternatywę dla torebki - z wewnętrznymi i zewnętrznymi kieszonkami na zameczek, z szybkim otwieraniem i zamykaniem plecaka. Wejdź z impetem na rynek plecaczków dla pań - tam jest pustka! Torba szara i torba tęczowa - cudne. A dno torby inspirujące - samo pierwsze zdjęcie już mnie rozłożyło: dwa kłębki włóczki podróżują łódką z jednym wiosłem - urocze! A tu jeszcze wyszła z tego torba. Trwaj w swoich rękoczynach, Królowo. Ubarwiasz nam życie.
      Co do zaległości blogowych... Mam to samo co Ty...i wyrzuty sumienia, że tyle postów, zdjęć, tekstów leży i czeka, aż znajdę czas....że czytelnicy pewnie już przestali do mnie zaglądać, bo ileż można czekać. Rozumiem mocno to uczucie niepokoju związane z zaleganiem na blogu.
      Noemi

      Usuń
    5. Obawiam się, że jedyny plecaczek, jaki potrafię zrobić to typ "worek" :D. O zameczkach można zapomnieć w moim wypadku :)...

      Usuń
  3. Parę razy dziennie potrafię tu zajrzeć i teraz czekam na więcej.
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie więcej! Pisze sie post o letnich chustach :).

      Usuń
  4. Torba piękna!
    a może Królowa Matka przemyślałaby pomysł z wymiennymi rączkami ? jak jeden kolor się znudzi lub przestanie współgrać z nastrojem to można łatwo zmienić na inny .
    sąsiadka z kl.c
    ps.obejrzałam ostatnio "Coco" w tv i teraz jeszcze bardziej rozumiem zachwyt KM a propos czach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymienne rączki NIE PASOWAŁYBY DO DNA :D!!!

      A poważnie, to bardzo ciekawy pomysł, musiałabym tylko przemyśleć kwestię ich mocowania...

      "Coco" rządzi :)!

      Usuń
  5. Ups! Nie wzięłam dna pod uwagę,że to taka kolorystyczna -kontrapunktowa "całość".
    Jak przeczytałam o niezdecydowaniu,to od razu przyszła mi na myśl wymiana rączek,bo to łatwiejsze i szybsze niż zrobienie kilku toreb ;-)
    sąsiadka z kl.c
    PS.jak wysłałam poprzedni komentarz to przypomniało mi się,że jeszcze bardzo podobały mi się wycinanki (sprawdziłam to -papel picado)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ten pomysł z wymiennymi rączkami jest doskonały, już mi kiełkuje, lada moment, a rozkwitnie :D...

      Usuń
  6. Bardzo mi miło! Mam nadzieję,że to się sprawdzi.
    sąsiadka z kl.c

    OdpowiedzUsuń