Jakiś czas temu bawiłam się produkowaniem takich obrazków:
Bawiłam się przy tym doskonale, pomysły mnożyły się w mojej głowie niby całe stado wyjatkowo płodnych królików na wiosnę, dławione jednakże myślą, że te obrazeczki to są rzeczy całkowicie nieprzydatne. No bo co można z takim czymś zrobić? Na ścianie powiesić - i już. No, może, jakbym umiała szyć to bym z nich zrobiła aplikacje na poduszki czy torby. Ale nie umiem. Więc pozostają obrazki. A w końcu ile obrazków można wyprodukować i rozesłać po świecie? Pewnie sporo, zwłaszcza, jeśli prowadzi się życie towarzyskie bogate w Koleżanki, które lubią durnostojki, która to okoliczność w moim wypadku nie zachodziła, a więc, nasyciwszy rynek lokalny, zaprzestałam produkcji.
Dziś zaś (co - wydawałoby się - pozostaje w luźnym, a wręcz żadnym związku z tematem dzisiejszej notatki) w Domu w Dziczy wyłączono prąd, rujnując mi w ten sposób plan dnia.
Miałam zamiar zrobić przepierkę. Figa, nie zrobię, w Domu w Dziczy nawet woda jest na prąd.
Garów nie pomyję.
Zapiekanka była planowana na obiad, obiad stanął pod znakiem zapytania, bo piekarnik też jest na prąd.
Tekst do skończenia i wysłania - niedasię, prądu niet, znaczy - internetu też niet.
Całe szczęście, że zdążyłam sobie herbatę zrobić i Pompony nakarmić.
Cóż było robić. Pozostało mi siedzieć i, obserwując jednym okiem zgodnie igrające licznymi zabaweczkami na dywanie Pociechy, drugie skupiać na robótce.
A że dawno niczego nie wyszyłam i jakoś mi się za haftem zrobiło tęskno na duszy, machnęłam dwa mini obrazeczki.
A potem wykonałam dla nich podkładkę :).
I teraz mogę się już pocieszać, że wykonałam rzecz potrzebną. No, może nie niezbędną, ale przydatną. Taka kurzołapkę z pretensjami do użyteczności.
W dodatku, szydełkując, wymyśliłam jeszcze jedno zastosowanie mini obrazeczków.
A jak je już wykonam, nie zawaha się ich użyć!
I pokazać tutaj :).
Bawiłam się przy tym doskonale, pomysły mnożyły się w mojej głowie niby całe stado wyjatkowo płodnych królików na wiosnę, dławione jednakże myślą, że te obrazeczki to są rzeczy całkowicie nieprzydatne. No bo co można z takim czymś zrobić? Na ścianie powiesić - i już. No, może, jakbym umiała szyć to bym z nich zrobiła aplikacje na poduszki czy torby. Ale nie umiem. Więc pozostają obrazki. A w końcu ile obrazków można wyprodukować i rozesłać po świecie? Pewnie sporo, zwłaszcza, jeśli prowadzi się życie towarzyskie bogate w Koleżanki, które lubią durnostojki, która to okoliczność w moim wypadku nie zachodziła, a więc, nasyciwszy rynek lokalny, zaprzestałam produkcji.
Dziś zaś (co - wydawałoby się - pozostaje w luźnym, a wręcz żadnym związku z tematem dzisiejszej notatki) w Domu w Dziczy wyłączono prąd, rujnując mi w ten sposób plan dnia.
Miałam zamiar zrobić przepierkę. Figa, nie zrobię, w Domu w Dziczy nawet woda jest na prąd.
Garów nie pomyję.
Zapiekanka była planowana na obiad, obiad stanął pod znakiem zapytania, bo piekarnik też jest na prąd.
Tekst do skończenia i wysłania - niedasię, prądu niet, znaczy - internetu też niet.
Całe szczęście, że zdążyłam sobie herbatę zrobić i Pompony nakarmić.
Cóż było robić. Pozostało mi siedzieć i, obserwując jednym okiem zgodnie igrające licznymi zabaweczkami na dywanie Pociechy, drugie skupiać na robótce.
A że dawno niczego nie wyszyłam i jakoś mi się za haftem zrobiło tęskno na duszy, machnęłam dwa mini obrazeczki.
A potem wykonałam dla nich podkładkę :).
I teraz mogę się już pocieszać, że wykonałam rzecz potrzebną. No, może nie niezbędną, ale przydatną. Taka kurzołapkę z pretensjami do użyteczności.
W dodatku, szydełkując, wymyśliłam jeszcze jedno zastosowanie mini obrazeczków.
A jak je już wykonam, nie zawaha się ich użyć!
I pokazać tutaj :).
W sumie, to dobrze, że prądu nie było. W czasie gdy Ty nie miałaś elektryczności, ja z radością buszowałam po Twoim blogu :)
OdpowiedzUsuńJak jest prąd też możesz :D!
UsuńSliczne sa, ty to masz talent babo!
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńDomyślam się, że mnogie zlecenia czekają na ukończenie- tylko w takiej sytuacji można się tak doskonale bawić robieniem "czegoś innego" :)
OdpowiedzUsuńPrzeceniasz mnogośc moich zleceń :). Jedno sobie scibolę niespiesznie, bo termin mam na sierpień, drugie wykonane do połowy, włóczek na drugą polowę oczekuje w poniedziałek. Jak więc widzisz, w zasadzie mam wolne :))).
UsuńDwa z wyżej pokazanych hafcików są już moje < wyjawiła dumnie nowiutka właścicielka o charakterze jamochłona i maślanych łapach>
OdpowiedzUsuńSiedzą w organizerze, opakowane troskliwie, bo wszystkie ramki które widywałam, były albo niedobre albo niegodne" :)
p_l w nielogu
Czyli nie dość, ze kurzolapka, to jeszcze niewidzialna kurzołapka :D!
UsuńEj, ale te obrazki naprawdę są piękne i urocze! Królowo Matko, świat zna różne słynne serie - różne przedmioty z nadrukami typu "kolejnymi odcinkami". Mogłabyś takie robić - z pozytywnym przesłaniem - bo tego obecnie nigdy dosyć!
OdpowiedzUsuńNome
Może kiedyś pomyślę o własnej serii :))))...
UsuńA czemuż to Królowa Matka nie pokazała na Kłebowisku jakie ubranka dla moich doniczek machnęła co by mi eszyscy zazdrościli?;))są tak piękne że musisz je pokazać a ja będę pękać z dumy i mówić :Moje ci one,moje ;)))pozdrawiam Klaudia
OdpowiedzUsuńBo ja tego nie robię nigdy, póki właściciel się nie zgodzi :). A ciebie zapominałam ciagle spytać (znajomo brzmi, prawda? to zapominanie. Wzdech). Ale skoro się zgadzasz, pokażę dziś jeszcze :D.
Usuńoczywiście ze się zgadzam,będę zaszczycona że zechcesz pokazać jakie cuda dla mnie wykonałaś;) skąd ja znam to uczucie zapominania ;) Klaudia
UsuńCzłowiek bez prądu jest jak bez ręki :D Ostatnio i u mnie wylaczyli, okazalo sie ze nawet gazowa kuchenka jest na prąd :D i trzeba bylo wrocic do przedpotopowych metod zapalaczy - przez zapalki :D
OdpowiedzUsuńWłasnie. teraz juz przywykłam, ale na początku nie mogłam sie nadziwić, ile rzeczy u mnie potrzebuje pradu - i tak całe szczęście, ze upieralam sie przy kuchence gazowo-elektrycznej!
UsuńNiech zgadnę nowe zastosowanie - kolczyki?
OdpowiedzUsuńO, nie. Nie tym razem :D.
UsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń