Zaczęło się od Tańczących Feniksów, które ruszyły w podróż na... Mazury chyba? A może i do Krainy Wielkich Jezior, w każdym razie gdzieś na nadbrzeża, w trzciny i ogólnie na łono Natury.
Następne w podróż ruszyły moje (no, już nie w zasadzie :)) koty.
Ich Właścicielka, która wygrała Kocie Candy na Kłębowisku, udała się była w wojaże, w których jak najbardziej brały udział oba koty, najpierw zażywając podróży samolotem,
by następnie zwiedzić sztandarowe zabytki w jednej z europejskich stolic,
popodziwiać Plac Świętego Piotra, zachęcająco wolny od nadmiaru turystów,
aby, po wprowadzeniu w osłupienie członka Szwajcarskiej Straży Papieskiej
spocząć na kościelnym skwerku pod palemką, by podreperować nadwątlone zwiedzaniem siły,
i powiadam wam, Drodzy Czytelnicy, ja, oglądająca te zdjęcia po raz pierwszy, stanowiłam zaprawdę rzadki widok, piszcząc nad nimi, śmiejąc się głośno i wznosząc entuzjastyczne okrzyki.
Za tak wyśmienitą porcję rozrywki bardzo, BARDZO dziękuję!!!
Jeśli zaś chodzi o własna wytwórczość to nie jest tak, że siedzę i nic nie robię, pozwoliwszy kolejnemu swojemu blogowi porosnąć pajęczyną i pokryć się kurzem, utknęłam po prostu w dużych formach, między tym:
a tym:
i obawiam się, że będę miała coś do opisania dopiero, gdy jedno lub drugie (lub oba) skończę.
I o trzymanie kciuków w tej intencji uprzejmie i dygając nóżką Kochanych Czytelników się uprasza :).
Następne w podróż ruszyły moje (no, już nie w zasadzie :)) koty.
Ich Właścicielka, która wygrała Kocie Candy na Kłębowisku, udała się była w wojaże, w których jak najbardziej brały udział oba koty, najpierw zażywając podróży samolotem,
by następnie zwiedzić sztandarowe zabytki w jednej z europejskich stolic,
popodziwiać Plac Świętego Piotra, zachęcająco wolny od nadmiaru turystów,
aby, po wprowadzeniu w osłupienie członka Szwajcarskiej Straży Papieskiej
spocząć na kościelnym skwerku pod palemką, by podreperować nadwątlone zwiedzaniem siły,
i powiadam wam, Drodzy Czytelnicy, ja, oglądająca te zdjęcia po raz pierwszy, stanowiłam zaprawdę rzadki widok, piszcząc nad nimi, śmiejąc się głośno i wznosząc entuzjastyczne okrzyki.
Za tak wyśmienitą porcję rozrywki bardzo, BARDZO dziękuję!!!
Jeśli zaś chodzi o własna wytwórczość to nie jest tak, że siedzę i nic nie robię, pozwoliwszy kolejnemu swojemu blogowi porosnąć pajęczyną i pokryć się kurzem, utknęłam po prostu w dużych formach, między tym:
a tym:
i obawiam się, że będę miała coś do opisania dopiero, gdy jedno lub drugie (lub oba) skończę.
I o trzymanie kciuków w tej intencji uprzejmie i dygając nóżką Kochanych Czytelników się uprasza :).
Ależ piękności:) Trzymam kciuki za udane dokończenie owych dzieł!!! :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Kciuki się BARDZO przydadzą, bo z kończeniem prac bywa... różnie ;).
UsuńPotwierdzam, trzymam kciuki bo zapowiedzi są bardzo intrygujące. Zresztą i tak bym trzymała :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Milo to wiedzieć :).
UsuńO WOW Łał, jestem pełna podziwu i tzrymam kciuki za rychłe ukończenie dzieła.
OdpowiedzUsuńRychłego to obiecac nie mogę (chociaż załuję, bo bardzo mnie palce swędzą, zwłaszcza wtedy, gdy nie mogę zająć ich tym, czym lubię :)).
UsuńOba koty serdecznie pozdrawiają. Planują się wybrać do Gdańska, bardzo polubiły podróżowanie. A te większe formy wyglądają obiecująco, życzę cierpliwości i wolnego czasu na ich zakończenie.
OdpowiedzUsuńPochwalam! Kocham Gdańsk, ufam, ze koty też polubią :).
UsuńTo trzymam dla Ciebie dodatkowe kciuki (przydatne bardzo w robótkach). Tak też podejrzewałam: masz syndrom niespokojnych rąk :))
OdpowiedzUsuńA krasnal podróżny, o pardon, podróżne koty ubawiły mnie faktycznie!
No pewnie, że mam! Mam tez zaczęta robotę na drutach i haft (na wypadek, gdybym potrzebowała odetchnąć od szydełka :)).
UsuńTaaak, koty są super, poczułam się jak Amelia Poulin :D!
Właśnie, ja też jak Amelia przez moment. :)) żeby mi kto takie fotki uczynił... chlip.
OdpowiedzUsuńA co do rozpoczętych robótek - ja mam strasznie doskwierający mi syndrom rozpoczętych i porzuconych robótek...Nie tylko szydełkowych, ale i makramowych, szyciowych, dzierganych, biżuteriowych. Krańcowo: mam porobione 3 pojedyncze kolczyki, a niedorobione pasujące do nich 3. Normalnie - do leczenia się nadaję.
kciuków trzymać nie możemy bo nam są potrzebne niezbędnie ;-)
OdpowiedzUsuńale łączymy się w bólu i potrzymujemy na duchu (i ciele)
myślami o ile tez nie zajęte :-)
duże formy mają to do siebie, że są bardzo... absorbujące
pozdrawiam
A czy szanowna Królowa Matka mogłaby udostępnić schemat dzieła z ostatniego zdjęcia?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ze słonecznej Warmii
Ekhm, nie moglaby, bo taki wzór nie istnieje, to jest zresztą problem moich wszystkich rękodzieł, że je wymyślam - tu coś ujmę, tu coś dodam, tu coś przerobię i jakoś wychodzi.
UsuńAle spróbuje go rozrysować, tyle, że nie jestem pewna efektu, bo nigdy nie rozrysowywałam... i wtedy gdzies tu wrzucę.
Byłoby super :-)
Usuń