No, dobra, wiem, że mnie tu wieki nie było, ale to nie znaczy, że przez te wieki zamarłam w bezruchu.
Przeciwnie, robota mi w rękach kipiała, o, tak:
co w zwolnionym tempie daje następujący obrazek mojego kącika robótkowego, w którym się zazwyczaj kulę:
Co więcej, większość prac z tego kącika, na zdjęciu znajdujących się w fazie embrionalnej, zostało ukończonych, i nawet zostanie tu przedstawionych, chociaż umówmy się, że prezentację ozdobnych jajek wielkanocnych zrobię w stosowniejszej porze.
Dziś będzie jednak o czymś, czego w powyżej zamieszczonym bajzlu nie ma.
Jakiś czas temu moja Matka nabyła dla mnie bluzko-koszulę w stylu boho.
O tym, że styl boho w ogóle istnieje, i że ma jakąś nazwę jako osoba obojętna na modę jak mało kto, dowiedziałam się z miesiąc temu.
Że go lubię, a nawet stosuję, też się nie bez zaskoczenia wtedy właśnie dowiedziałam.
Styl boho jest nieco hippisowski, tu się leje, tam zwisa, ówdzie powiewa, tu ma falbankę, tam haft ludowy, gdzieś tam - szydełkową wstawkę, obfituje w łaty, frędzle, dzwoneczki, guziki i kolorki, i ogólnie jest bardzo swobodny, obszerny, etniczny, fantazyjny i na wiele pozwalający.
W każdym razie koszulobluzka bardzo mi się spodobała, w dodatku odkryłam, że mam do niej idealną spódnicę.
Z dziurą.
Planowałam zakryć czymś tę dziurę od jakiegoś czasu, ale dotąd nie miałam motywacji, którą właśnie zyskałam, więc, nie kombinując zbyt długo, złapałam za szydełko i już godzinę później było po dziurze.
A jak zaczęłam, to się rozszumiałam jak wierzba płacząca, co jest dla mnie zresztą typowe, i migusiem powstały kolejne kwiatuszki:
zaś "zaaplikowana" spódnica przyjęła następujący wygląd:
Na modelce wygląda (mniej więcej i pod stosownym kątem ;)) tak:
Ja zaś przy okazji przypomniałam sobie, że mam w czeluściach szafy jeszcze jedną rzecz nadającą się do upstrzenia aplikacjami, w związku z czym nie powiedziałam w temacie ostatniego słowa.
Przeciwnie, robota mi w rękach kipiała, o, tak:
co w zwolnionym tempie daje następujący obrazek mojego kącika robótkowego, w którym się zazwyczaj kulę:
Co więcej, większość prac z tego kącika, na zdjęciu znajdujących się w fazie embrionalnej, zostało ukończonych, i nawet zostanie tu przedstawionych, chociaż umówmy się, że prezentację ozdobnych jajek wielkanocnych zrobię w stosowniejszej porze.
Dziś będzie jednak o czymś, czego w powyżej zamieszczonym bajzlu nie ma.
Jakiś czas temu moja Matka nabyła dla mnie bluzko-koszulę w stylu boho.
O tym, że styl boho w ogóle istnieje, i że ma jakąś nazwę jako osoba obojętna na modę jak mało kto, dowiedziałam się z miesiąc temu.
Że go lubię, a nawet stosuję, też się nie bez zaskoczenia wtedy właśnie dowiedziałam.
Styl boho jest nieco hippisowski, tu się leje, tam zwisa, ówdzie powiewa, tu ma falbankę, tam haft ludowy, gdzieś tam - szydełkową wstawkę, obfituje w łaty, frędzle, dzwoneczki, guziki i kolorki, i ogólnie jest bardzo swobodny, obszerny, etniczny, fantazyjny i na wiele pozwalający.
Źródło |
Z dziurą.
Planowałam zakryć czymś tę dziurę od jakiegoś czasu, ale dotąd nie miałam motywacji, którą właśnie zyskałam, więc, nie kombinując zbyt długo, złapałam za szydełko i już godzinę później było po dziurze.
A jak zaczęłam, to się rozszumiałam jak wierzba płacząca, co jest dla mnie zresztą typowe, i migusiem powstały kolejne kwiatuszki:
zaś "zaaplikowana" spódnica przyjęła następujący wygląd:
Na modelce wygląda (mniej więcej i pod stosownym kątem ;)) tak:
Ja zaś przy okazji przypomniałam sobie, że mam w czeluściach szafy jeszcze jedną rzecz nadającą się do upstrzenia aplikacjami, w związku z czym nie powiedziałam w temacie ostatniego słowa.
Wyszło naprawdę stylowo :) Myślę, że w połączeniu z bluzeczką to już w ogóle boho w stanie czystym :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Sama się zdziwiłam :).
UsuńZgodnie z zaowolowawaną groźbą, że w dziób tłok robić zaczęłam.I jajka owszem odpuszczamy, ale gdzie ta dokończona reszta???????
OdpowiedzUsuńW zamierzchłej przeszłości Sister mój utalentowany naumiał mnie był takowe kwiatki robić i nawet szalochustę stworzyłam. Szkoda że w/w czynności nic a nic nie pamiętam. Spódnica super :-)))
Nie było tam żadnej groźby, żadniutkiej! Co najwyżej subtelny nacisk :).
UsuńKwiatki żadna filozofia, nauczyć sie z powrotem można ino myk :)!
Fiu fiu, prosto a efektownie
OdpowiedzUsuńA dziękować, bardzo dziękować :)!
UsuńŚwietnie wyszło. Nie ma to jak aplikacje :)
OdpowiedzUsuńTak, właśnie szaleję z następnymi.
Usuń