piątek, 28 sierpnia 2015

Lato, lato wszędzie...

Jeśli ktoś się uważnie, baaardzo uważnie przyjrzy lewemu rogowi mojego robótkowego stolika zauważy tam złożone w estetyczną kosteczkę jakieś coś, trochę tęczowe, a trochę czerwone.


To coś to zaczątek tuniki (a w zasadzie wspomnienie zaczątku, bo to, co widać na zdjęciu zostało sprute, zaprojektowane inaczej, znów sprute i przerobione od a do zet), którą umyśliłam sobie zrobić na plażę (dlatego kolorki, które wybrałam, były optymistyczne i pogodne, a gdzieniegdzie - troszkę pastelowe, ale bez przesady), w celu ukrycia pod nią swej figury.


W tym celu tunika miała być dość długa, trochę taka minisukienkowa oraz w dziurki, aby tu i ówdzie co nieco prześwitywało, ale nic dokładnie nie było widać.

No i jest :).


Frędzelki ma, bo bez frędzelków takiej kolorowej rzeczy to ja sobie wyobrazić nie potrafię, musi drzemie we mnie jakiś głęboko utajony, hippisowski duch.



Może troszkę za długa mi wyszła, ze względu na to przeprojektowanie, obawiam się, długość załatwiły trzy rzędy wrobionych w tunikę granny squares, no, ale po ziemi się nie ciągnie, sięga do połowy ud, może odrobinę niżej.



I w dodatku udało mi się ją jeszcze w tym roku na siebie założyć :).

1 komentarz: