czwartek, 24 sierpnia 2017

Kolory ziemi oraz misie z konikami

Jak wspomniałam w poprzednim poście, koniec (chwilowo) z odzieżą na blogu, koniec (chwilowo) z dużymi projektami, wracam (chwilowo) do drobiażdżków i - excusez - dupereli, by nadrobić zaległości, których jest, zaprawdę, cała masa.

Nadrabianie zaległości zaczynam od konika w kolorach ziemi (z odrobiną niebieskiego).


Konik brązowy powstał na fali mojego zmęczenia kolorami intensywnymi i wibrującymi, które mnie czasem napada.


Rzadko jednak, bo - ubierając się zazwyczaj w kolory stonowane - odczuwam częścią mojej duszy, która jest meksykańsko-hiszpańsko-arabsko-ludowa potrzebę wściekłych kolorów i wzorów.

Poza stonowanymi kolorami konik obfituje jednak w typowe dla wszystkich moich koników dzwoneczki,


frędzelki, dzyndzelki i inne wisiorki.


Poza konikiem w kolorach ziemi wykonałam jednakże również coś, co - uwaga! uwaga! - zapowiedziałam ROK TEMU.

Co daje pojęcie o moim zdyscyplinowaniu jako blogerki rękodzielniczej, nieprawdaż.

Najstarsi Czytelnicy tego bloga być może pamiętają misiowy szał, który tu wspomniany rok temu panował.

I otóż mój własny Pan Małżonek na fali tego szału zaczął marudzić, że on chce misia. Misia chce. Ale nie jakiegoś wielkiego, nienienie. On chce malutkiego misia. Takiego, żeby mógł za breloczek robić.

Cóż było robić. Skoro Głowa Domu sobie życzyła, należało życzenie Głowy Domu spełnić.

I tak powstał mój Pierwszy Maleńki Miś (w kolorach ziemi).


Miś miał szaliczek i łatki z przodu,


łatki z tyłu, i wszystkie detale, które mieli jego starsi i więksi bracia,


tyle, że był naprawdę nieduży.

A konkretnie w porównaniu ze zwykłymi misiami wyglądał tak:


Od roku wisi przy panamałżonkowych kluczykach samochodowych, w związku z tym był z nami wszędzie - na wyjazdach wakacyjnych, feriowych, towarzyskich, weekendowych i normalnych, codziennych, zaliczył masę przygód i jest żywym dowodem, ze istotnie można go prać i czyścić, bez uszczerbku na jego urodzie i fasonie.

A ja natychmiast przystąpiłam do dalszej produkcji misiowych breloczków.

O czym wkrótce.

NAPRAWDĘ wkrótce :).

7 komentarzy:

  1. Śliczny konik , a breloczek nie dość ,że ładny to praktyczny ! I ile wojaży ma za sobą >>>

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Na chwilę :). Ale nie jest to moje ostatnie słowo!

      Usuń
  3. O misia misia mieć to fajna sprawa;) Cudne są te Twoje misie Aniu-takie mają serdeczne mordki i do tego nie mają choroby lokomocyjnej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A dlaczegóż to, mianowicie, Królowa zwana Matką ubiera się w kolory stonowane, skoro jej dusza pożąda kolorów???! Gdzie sens? Gdzie logika?
    Noemi

    OdpowiedzUsuń